sobota, 1 lutego 2020

Protekcjonizm ekonomiczny w praktyce. Dzieło i myśl Friedricha Lista


Idea protekcjonizmu jako narzędzia polityki gospodarczej nie cieszy się w III RP wielką popularnością. Wiele osób nie widzi problemu dominacji cudzoziemców w polskim handlu, przemyśle, finansach czy mediach. 
Inwestorzy z zagranicy tworzą miejsca pracy, a czasami nawet płacą podatki. Nie zwracamy większej uwagi na to, czy kupujemy od Niemca czy Polaka. Niektórzy uważają, że to rynek sam wyłania najlepszego producenta i to jego towary powinniśmy kupować. Osoby, dla których ekonomia jest czymś zupełnie nowym, łatwo przyjmują teorie wolnorynkowe za słuszne. Są one bardzo proste do zrozumienia, dają nieskomplikowane odpowiedzi na problemy gospodarcze i dosyć łatwo przez to je obronić w ewentualnej polemice. Niestety, zupełnie pomijają one interes narodowy. Podstawowym założeniem „bezwzględnego kapitalizmu”, odrzucającego potrzebę jakiejkolwiek roli państwa w gospodarce, jest stan wiecznej zgody międzynarodowej. Konkurencja między narodami, w których gospodarka odgrywa ogromną rolę (dziś być może największą), jest bagatelizowana. Nie bierze się pod uwagę poświęcenia interesu materialnego jednostki dla przyszłości narodu.
Czołowy niemiecki ekonomista XIX wieku Friedrich List nazwał swoje największe dzieło „Narodowy system ekonomii politycznej”, zaznaczając tym samym, że „ekonomia polityczna” miała służyć rozwijaniu gospodarki narodu, w przeciwieństwie do wolnorynkowej „ekonomii kosmopolitycznej”, zajmującej się gospodarką całej ludzkości. Adam Smith był głównym orędownikiem tej drugiej doktryny, więc w swojej książce List krytykuje przede wszystkim jego pracę „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”, a także popularne tezy stawiane przez jej „wyznawców”. List był również głównym orędownikiem powołania Niemieckiego Związku Celnego „Zollverein”, powstałego oficjalnie 1 stycznia 1834 r. Pod przywództwem Królestwa Prus Niemcy zjednoczyli się gospodarczo. Był to pierwszy przypadek w historii, gdy jeden naród przyjął całkiem jednolitą politykę gospodarczą bez jakiegokolwiek zjednoczenia politycznego. Pomiędzy księstwami panował wolny handel, natomiast miały one wspólną politykę celną wobec innych krajów. Poza ogromnym sukcesem, który odniosła wtedy gospodarka niemiecka, położono przede wszystkim podwaliny pod Cesarstwo Niemieckie, powstałe w 1871. List propagował również rozbudowanie gęstej sieci kolejowej w swojej ojczyźnie. W latach dwudziestych XIX wieku List wyemigrował do Stanów Zjednoczonych na zaproszenie Generała Lafayette’a. Zajmował się tam publicystyką, jego artykuły spodobały się m.in. prezydentowi Jamesowi Madisonowi oraz wybitnemu senatorowi Henry’emu Clayowi, który zasłużył się rozpoczęciem realizacji planu gospodarczego Stanów Zjednoczonych „American System”. W 1830 r. wracając do Niemiec, List został mianowany przez prezydenta USA konsulem w Hamburgu, jednak gdy dopłynął do Europy, okazało się, że senat nie zatwierdził jego stanowiska.
Najlepszym sposobem przedstawienia realizacji i skuteczności myśli ekonomicznej Lista jest przeplatanie jej z historyczną praktyką. Przybliżymy ją w niniejszym tekście opierając się na historii gospodarczej Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii, czołowych państw światowej gry politycznej ostatnich 200 lat.
Protekcjonizm w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej
Stosunki trzynastu kolonii amerykańskich z Wielką Brytanią nie były łatwe. W przeciwieństwie do innych brytyjskich kolonii zamieszkałych w większości przez ludy prymitywne, którym stosunkowo łatwo Brytyjczycy mogli narzucać swoją wolę, kolonie w Ameryce Północnej zamieszkiwali Europejczycy, świadomi wysokiego standardu życia oraz praw politycznych. Czuli się poddanymi króla po drugiej stronie oceanu. Coraz większe oburzenie wywoływało w nich ograniczenia handlu, przemysłu i przede wszystkim nieuzgadnianie z nimi nakładania kolejnych podatków (stąd hasło: „no taxation without representation”). Uważa się, że problem podatków stał się główną przyczyną buntu w koloniach, nie ma tutaj jednak miejsca na szerszy opis tego zjawiska. Mówiąc o protekcjonizmie należy opisać ograniczanie handlu i przemysłu przez Brytyjczyków. Bardzo ważną decyzją, która przyczyniła się do powstania potęgi brytyjskiej było uchwalenie w 1651 „Navigation Acts” – ustawy dotyczącej żeglugi. Podstawowym założeniem był zakaz handlowania z Anglią lub jej zamorskimi posiadłościami z wykorzystaniem obcych statków. Cała wymiana towarowa trzynastu kolonii była zatem w rękach Brytyjczyków. Założeniem było, aby sprowadzać do Anglii surowce i produkty rolnicze, a w zamian eksportować produkty przemysłowe/rzemieślnicze, co miało zapewnić przewagę zarówno gospodarczą, jak i cywilizacyjną. W 1750 r. brytyjski parlament wprowadził „Iron Act”, który obniżył cła na importowane z kolonii żelazo. Zabroniono jednocześnie kolonistom różnych metod produkowania stali. Zapotrzebowanie na produkty przemysłowe miało uzależnić Amerykanów od Anglii, gdzie poziom przemysłu stale rósł, stymulowany przez popyt na kolonijnych rynkach. W 1770 William Pitt, pierwszy hrabia Chatham, zaniepokojony raczkującym rzemieślnictwem w Nowej Anglii stwierdził, że mieszkańcy kolonii amerykańskich nie powinni produkować nawet hufnali (gwóźdź służący do przybijania podkowy koniowi). Podsumowując, rozwój kolonii były hamowany przez Brytyjczyków.
Traktowanie wysoko ucywilizowanych mieszkańców Ameryki Północnej jak prymitywnych ludów innych kontynentów doprowadziło do wybuchu amerykańskiej wojny o niepodległość, trwającej od 1775 do 1783. Podczas konfliktu zbrojnego brytyjska flota odcięła Stany od Europy, uniemożliwiając import produktów przemysłowych, które wcześniej sprowadzane były z Anglii. Zapotrzebowanie na te wyroby, szczególnie duże w czasie wojny, wymusiło powstanie przemysłu w Stanach Zjednoczonych. Otwarcie granic po zakończeniu wojny skutkowało zalewem tanich, europejskich (głównie angielskich) produktów, przez co przemysł amerykański wpadł w tarapaty. Brytyjczycy byli jeszcze przez długi czas głównym partnerem handlowym Stanów, mimo że państwa nie podpisały żadnego traktatu zapewniającego wzajemne korzyści przy wymianie dóbr. W 1783 Brytyjczycy nałożyli wysokie cła na amerykańskie produkty przemysłowe, ograniczając na nie popyt. Amerykanie obawiali się dominacji gospodarczej Anglii. Nie chcieli utracić wywalczonej niepodległości przez zniewolenie gospodarcze. W latach 1783–1789 poszczególne stany nakładały cła na angielskie produkty. Rząd centralny nie był upoważniony do ustanowienia jednolitej polityki celnej dla wszystkich Stanów. Brytyjczycy przypływali do portów z najniższymi cłami, skąd ich towary mogły się następnie rozchodzić po całej Ameryce. W 1789 ratyfikowano konstytucję, która m.in. zwiększała władzę rządu centralnego. Jednym z głównych argumentów za silniejszym rządem centralnym było prowadzenie wspólnej polityki gospodarczej. Pierwszą ważną ustawą wprowadzoną przez Kongres było nałożenie ceł. Średnio wynosiły 15%, natomiast najwyższe sięgały nawet 50%. Najważniejszym dla Amerykanów przemysłem była produkcja stali. Jednak głównym celem wprowadzenia ceł w 1789 było zaspokajanie budżetu, a nie ochrona przemysłu.
Przez większość XIX wieku amerykańska gospodarka opierała się na tzw. „American System”, planie ekonomicznym dostosowanym do potrzeb i możliwości Stanów Zjednoczonych. Oparty na pomysłach Alexandra Hamiltona, a popularyzowany przede wszystkim przez senatora Claya plan składał się z trzech podstawowych założeń: 1) nakładania ceł na obce produkty, aby wspierać amerykański przemysł i finansować państwo, 2) założenia centralnego banku zajmującego się wspieraniem przedsięwzięć amerykańskich zamiast spekulowaniem oraz 3) rządowego inwestowania w infrastrukturę, głównie w transport. Południowe stany nie popierały planu „American System”, ponieważ brak protekcjonizmu oznaczał większy eksport bawełny. Na początku wieku XIX Anglia kupowała od Amerykanów 80% tego surowca. Nie zadowalał południowych stanów powolny wzrost popytu na bawełnę w stanach północnych, spowodowany rozwojem tamtejszego przemysłu. Dodatkowo nie chciały one kupować droższych, amerykańskich produktów przemysłowych. Do 1913 r. cła były głównym źródłem dochodu amerykań-skiego budżetu, w niektórych latach pokrywając nawet 95% państwowych finansów. Demokraci chcieli wykorzystywać cła głównie dla potrzeb budżetu, podczas gdy Wigowie i Republikanie widzieli w nich skuteczny instrument do wspierania przemysłu.
Dla amerykańskiej gospodarki wydarzenia, które odegrały najważniejszą rolę na początku wieku XIX, to wojny napoleońskie i związana z nimi blokada kontynentalna oraz wojna z Wielką Brytanią. W 1807 r. Amerykanie, wskutek licznych napadów na amerykańskie statki handlowe oraz „przywłaszczania” sobie ich marynarzy, wprowadzili embargo na francuskie oraz angielskie towary. Decyzja ta była nie do zrealizowania, ponieważ Brytyjczycy przemycali swoje towary do Stanów przez Kanadę. Odpowiedniejszym słowem jest tutaj jednak „zalewali”, ponieważ wobec blokady kontynentalnej masowy eksport do Ameryki stał się najlepszym rozwiązaniem dla pierwszej gospodarki Europy. Embargo trwało do 1809 r. W 1810 r. Amerykanie nawiązali handlowe porozumienie z Napoleonem, co nie spodobało się Brytyjczykom. W 1812 r. wybuchła wojna między Stanami a Wielką Brytanią. Do jej najważniejszych powodów należały: trudne relacje handlowe, współpraca Amerykanów z Napoleonem, amerykański ekspansjonizm, porywanie amerykańskich marynarzy oraz wspieranie Indian na północnym zachodzie przez Brytyjczyków. Po raz kolejny Amerykanie musieli polegać wyłącznie na własnym przemyśle w czasie wojny. Podczas wojen napoleońskich i wojny z Wielką Brytanią, zakończonej w 1815 r., Amerykanie rozwinęli swój przemysł. Po wojnie pozostała w kraju liczna grupa rzemieślników domagających się ochrony ze strony państwa. Brytyjczycy natomiast masowo eksportowali swoje produkty do Ameryki, przez co odzyskali dużą część rynku straconą w latach 1807–1815. Po raz kolejny, po wojnie z Anglią, amerykański przemysł miał kłopoty. Dwukrotny zamęt, spowodowany wprowadzeniem wolnego handlu po konfliktach zbrojnych, utwierdził wielu Amerykanów w słusznym przekonaniu, że należy chronić raczkujący przemysł.
W 1816 r. nałożono pierwsze cła, których głównym celem była ochrona przemysłu. Średnio wynosiły one około 20%, na owe czasy niezbyt wysokie. Były to jedyne opłaty celne, które Kongres wprowadził za zgodą zarówno Południa, jak i Północy. Południowcy zdawali sobie sprawę z dążeń Anglii do zniszczenia przemysłu w ich kraju oraz rozumieli, że na wypadek wojny ten sektor gospodarki jest niezbędny. Następne trzydzieści lat, od 1816 do 1846 r., nazywane są wojną celną między Północą a Południem. Coraz wyraźniej widać było różnicę interesów, jednak trzeba przyznać, że przemysł jest dużo ważniejszą częścią gospodarki od uprawy bawełny (uzasadnione to będzie później), więc interes Północy był zgodny z interesem ekonomicznym narodu. W 1824 r. nałożono pierwsze cła, stanowiące konflikt między Północą a Południem, natomiast w 1828 r. wprowadzono „Tariff of Abominations”, jak nazywali je Południowcy. Średnie cła z 1828 r. wynosiły 35%. Eksport bawełny spadł, południowym stanom nie wiodło się najlepiej, ale PKB Stanów w latach 1828–1832 wzrosło o 25%, głównie dzięki przemysłowi. Wobec narastającej presji Kongres obniżył cła w 1832 r. Dla stanu Południowej Karoliny redukcje były jednak zbyt małe. Stan oznajmił, że cła są niekonstytucyjne, wobec czego zamierza je u siebie unieważnić. Amerykańskie wojska gotowe były wkroczyć do zbuntowanej Karoliny, jednak w 1833 r. stan podporządkował się rządowi centralnemu, gdy wprowadzono tzw. „Compromise Tariff”. Przez najbliższe 10 lat cła miały być stopniowo obniżane do 20%, do stanu z 1816 r. Jednak w roku 1842, dwa miesiące po osiągnięciu swojego końcowego, niskiego poziomu, ze względu na presję przemysłu zadecydowano o podwyższeniu ich po raz kolejny, do ponad trzydziestu procent. W 1846 r. obniżono je z 32% do 25%, w tym samym okresie Anglicy odrzucili tzw. „Corn Laws”, hamujące import obcego zboża. Do 1860 r. panował względnie wolny handel, z cłami na poziomie 15–20%. Od 1818 do 1837 r. cła na żelazo wynosiły 40-100%. W latach 20. XIX wieku produkcja tego metalu podwoiła się. Żelazo było również głównym beneficjentem opłat celnych nałożonych w 1842 r. W 1840 r. produkowano 300 tysięcy ton rocznie, a w 1846 – 650 tysięcy ton. Cło na żelazo wynosiło około 2/3 jego ceny. Cła na wyroby z żelaza i stali były jeszcze wyższe, np. dla śrub wynosiły one ponad 100%.
W 1861 większość południowców opuściło Kongres. Wprowadzono tzw. „Morrill Tariff” podnoszącą cła średnio do 26%. W 1865 r. po kolejnej podwyżce wynosiły już średnio 38%. Cła nie są uważane za ważniejszy powód wybuchu wojny secesyjnej. Chodziło głównie o niewolnictwo. Od 1861 do 1913 r. Amerykanie stosowali ciągły protekcjonizm. Abraham Lincoln był prezydentem, który przywrócił „American System”. Cła w latach 70. i 80. były najwyższe na świecie i wynosiły średnio 35–40%. Lata 1865–1898 są nazywane w Stanach „Gilded Age” (Wiek Pozłacany). Był to okres ogromnego wzrostu dobrobytu i ustanowienia Ameryki jako światowej potęgi. W latach 80. Amerykanie prześcignęli Brytyjczyków, stając się największą gospodarką na świecie. Poziom życia również był wyższy niż w Anglii. W tym czasie Anglicy sami zaczęli się bać napływu amerykańskich towarów. W latach 80. amerykańskie tory kolejowe były droższe od brytyjskich, ale 15 lat później sytuacja się odwróciła. Od 1867 do 1900 r. produkcja stali wzrosła 500-krotnie. Od 1865 do 1898 r. produkcja kukurydzy wzrosła o 222%, produkcja zboża o 256%, wydobycie węgla o 800%, a ilość kilometrów torów kolejowych o 567%. Na początku XX wieku średni dochód na mieszkańca był w Stanach dwukrotnie wyższy niż w Niemczech czy we Francji oraz o połowę wyższy niż w Anglii. W 1900 r. powszechnie uważano, że cła nie są już potrzebne. Przemysł był wystarczająco konkurencyjny, a koszty wojny secesyjnej zostały już dawno spłacone. W 1913 r. znacznie obniżono cła. Wprowadzono podatek od dochodu, który pokrywał większą część budżetu. W 1920 r. wykorzystano cła, aby spłacić koszty I wojny światowej, ale nie miały one już na celu ochrony przemysłu. W latach 1932–1970 Amerykanie stosowali raczej dotacje do przemysłu zamiast ceł.
Protekcjonizm jako źródło potęgi Wielkiej Brytanii
Friedrich List zmarł w 1846 r., więc nie był świadkiem wyłonienia się, między innymi dzięki cłom, amerykańskiej potęgi gospodarczej, chociaż zapowiedział to w swojej książce. Jego poglądy oparte były na analizie przypadku drugiego kraju anglosaskiego – Wielkiej Brytanii, która zdominowała w jego czasach światowy handel w większym stopniu niż ktokolwiek inny wcześniej. Być może dzięki temu jego myśl praktycznie odzwierciedla historię Anglii. Angielska gospodarka od początku bazowała na hodowli owiec i podstawowym przetwórstwie wełny. Jeszcze w wieku XVI wełna i tkaniny wełniane tworzyły 90% angielskiego eksportu. Tkaniny były zwykle tylko częściowo przerobione, płynęły do Belgii, gdzie bardziej doświadczeni tkacze doprowadzali je do perfekcji.
Bardzo ważną rolę w początkowych etapach rozwoju Anglii odegrała Liga Hanzeatycka. Anglia była w wieku XIV i XV krajem słabo rozwiniętym. Hanzeaci całkowicie opanowali jej handel. Niemieccy kupcy, eksportując angielskie tkaniny, płacili niższe cła od Anglików. Ich procesy sądowe prowadzone były przez sędziów wyznaczonych przez samego króla. W niektórych okresach Anglicy mieli zakaz eksportowania towarów codziennego użytku. Relacje między Hanzą a Anglią były burzliwe. Dochodziło do wojen, konfiskaty towarów i zniszczenia bazy handlowej Hanzy w Londynie – Steelyard. Angielscy kupcy chcieli eksportować własne towary. Ich stosunek do Niemców był coraz bardziej wrogi. Naciskali na króla, by ograniczył dominację cudzoziemców. Z czasem królowie stawali się coraz bardziej przychylni własnym poddanym rozumiejąc, że byłoby lepiej, gdyby Anglicy sami prowadzili swój handel. Angielskie miasta portowe zaczęły tworzyć wspólną politykę handlową. Stopniowo hamowano wpływy niemieckie jednocześnie rozwijając własny przemysł i wymianę handlową. Należy tutaj wspomnieć o cechu angielskich kupców „Merchant Adventurers”, powstałym w 1407 r. Jego członkowie domagali się zniesienia przywilejów, które przysługiwały niemieckim kupcom. Większość z tych przywilejów zniesiono w połowie wieku XVI. W 1597 r. królowa Elżbieta wyrzuciła kupców Hanzy z Londynu i zamknęła Steelyard. W tym samym roku zakazano angielskiego handlu w Niemczech. W 1598 r. królowa Elżbieta zatrzymała 60 niemieckich statków, aby zainicjować dążenie do porozumienia z Hanzą. Jednak gdy dowiedziała się o trwającym w Lubece zgromadzeniu spiskującym przeciwko angielskim kupcom, skonfiskowała statki oraz ich ładunek. Wysłała dwa z nich do Lubeki z listem wyrażającym pogardę wobec Hanzy. Przemysł, szczególnie żelazny, w czasach królowej Elżbiety rozkwitał. Hamowano import metali, statków i wyrobów skórzanych. Do Anglii przyjeżdżali również protestanccy tkacze z Francji i Belgii, rozwijając przemysł włókienniczy. W 1651 r. wprowadzono wspomniane wcześniej „Navigation Acts”. Towary spoza Europy mogły być dostarczane do Anglii wyłącznie na angielskich statkach. Europejskie towary nie mogły przypływać do Anglii za pomocą pośrednika. Zakazy godziły szczególnie w interes handlowy Holendrów będąc jednocześnie początkiem potęgi angielskiej floty. W 1660 r. dodano kolejne wymagania. Załoga statków handlowych miała być w ¾ angielska. Ważne produkty kolonii mogły przypływać jedynie do Anglii lub jej kolonii. Dotyczyło to tytoniu, cukru i bawełny, czyli najważniejszych surowców produkowanych przez brytyjskie kolonie. W 1663 ustalono, że wszystkie towary z Europy przeznaczone dla kolonii musiały być przewożone przez angielskie statki. Zasługa „Navigation Acts” w powstaniu imperium brytyjskiego jest nieoceniona. Najważniejszymi skutkami rozrastania się floty bezpośrednio po wprowadzeniu ustaw były: 1) ekspansja handlu na Europę Północną, Niemcy i Belgię, 2) rozszerzenie skali przemytu z Hiszpanią i Portugalią, 3) podbicie Jamajki, najważniejszej kolonii w Indiach Zachodnich ze względu na trzcinę cukrową oraz 4) podpisanie Traktatu Methuena w 1703 r., obniżającego cła na portugalskie wina w zamian za cła na tkaniny angielskie. Traktat wykluczył Niemców i Holendrów z handlu z portugalskimi koloniami oraz znacznie osłabił portugalski przemysł. Zarówno Portugalczycy jak i Hiszpanie wykorzystywali złoto ze swoich kolonii do kupowania produktów przemysłowych innych krajów inwestując w ten sposób w ich przemysł. Anglicy natomiast wykorzystywali złoto i srebro Portugalii do handlu z Chinami i Indiami, co skutkowało później powstaniem tam kolonii. W wieku XVIII tkaniny z Indii były lepsze i tańsze od angielskich, dziwić zatem może fakt, że Anglicy ich nie kupowali. Zalewali nimi kontynentalną Europę niszcząc tamtejszy przemysł włókienniczy. W tym samym czasie rozwijali oni własne włókiennictwo. Przytoczony przykład dobrze przedstawia dwa podstawowe założenia Lista oraz angielskiej polityki gospodarczej. Po pierwsze, należy dbać przede wszystkim o produktywność gospodarki, natomiast bogactwo, rozumiane jako dobra materialne, jest mało istotne. Kraj, który jest bogaty, ale nie produkuje, jak ówczesna Hiszpania czy Portugalia, z czasem będzie coraz słabszy. Natomiast kraj, który nie jest bogaty, ale produkuje, będzie się rozwijał. Co mieliby Anglicy z importowania tkanin indyjskich? W zamian za tanie produkty upadłby ich przemysł. Stosując protekcjonizm rozwinęli go jednak stawiając na produktywność, a nie dobrobyt. W wieku XIX tkaniny angielskie były najlepsze na świecie i nawet indyjskie nie mogły z nimi konkurować. Jest to kolejny przykład gałęzi przemysłu, po amerykańskiej produkcji torów kolejowych, która dzięki protekcjonizmowi stała się konkurencyjna. Wolnorynkowcy powielają mit twierdząc, iż każdy kraj bez protekcjonizmu będzie w naturalny sposób produkował to, do czego jest najbardziej przystosowany. Adam Smith podaje przykład bezsensowności produkowania w Szkocji wina ze szkockich winogron. Nie rozróżnia on jednak uprawy roślin dostosowanych do danego klimatu od przemysłu, który może rozwijać się wszędzie pod warunkiem osiągnięcia wystarczająco wysokiego poziomu cywilizacyjnego. Drugim założeniem Lista oraz Anglików było importowanie surowców i eksportowanie przetworzonych produktów rzemieślniczych/przemysłowych. Pomiędzy dwoma handlującymi ze sobą krajami przewagę osiągnie ten, który handluje właśnie w taki sposób. Naród, którego gospodarka opiera się na surowcach i rolnictwie, jest uzależniony od kaprysów matki natury. Z kolei produkcję przemysłową można dostosować do zapotrzebowania. Rolnictwo można łatwo odnowić, wystarczy ziemia oraz podstawowy sprzęt do jej uprawiania. Natomiast rozwinięcie przemysłu wymaga dużych nakładów finansowych, które niełatwo zdobyć. Potrzebne są również wykształcone kadry. Jednak główną przyczyną przewagi gospodarki przemysłowej nad rolną jest wyższy poziom cywilizacji w krajach uprzemysłowionych. Przemysł powstaje w miastach, można powiedzieć, że te dwa elementy się uzupełniają. Miasta są głównym źródłem cywilizacji. W metropoliach ścierają się duże masy ludzkie różniące się od siebie umiejętnościami, a ich synteza prowadzi do osiągnięcia coraz wyższego poziomu cywilizacyjnego. Miasta dodatkowo dostarczają wielu przykładów zarówno osób, które ciężką pracą osiągają sukces, jak i tych, którzy upadają przez lenistwo. Rolnicy nie są dzisiaj uzależnieni od natury tak bardzo, jak w wieku XIX (chociażby dzięki nowoczesnym nawozom), ale ich los nadal jest z nią w dużym stopniu związany. Adam Smith sądził, że Stany Zjednoczone to kraj skazany na rolnictwo, tak samo jak Polska. Friedrich List widział w nierozwiniętym zupełnie polskim przemyśle fundamentalną przyczynę zaborów. Warto wspomnieć, że List postulował brak protekcjonizmu w rolnictwie oraz rynku surowców. Oba sektory gospodarki da się łatwo odbudować. Tańsze surowce ułatwiają rozwój przemysłu. Przede wszystkim jednak rolnictwo i surowce uzależnione są od naturalnych predyspozycji danego kraju, w przeciwieństwie do przemysłu.
Wracając do Anglii, w XIX wieku przerabiała ona więcej żelaza niż wszystkie inne kraje świata razem. Gałęzie przemysłu niemające znaczenia za czasów królowej Elżbiety wzrosły do potężnych rozmiarów: szkło, porcelana, miedź, brąz, papier, książki, meble i alkohol. Anglicy zaczęli liberalizować zewnętrzny handel w latach 40. wieku XIX, będąc pod względem przemysłowym 50 lat przed innymi krajami. Poza Holandią, Szwajcarią i paroma małymi państwami, XIX wiek był w Europie erą protekcjonizmu wymierzonego szczególnie w Anglię. Friedrich List ubolewał nad powodzeniem, jakim w jego czasach cieszyły się teorie wolnorynkowe w Niemczech. Jednak zarówno Zollverein, jak i późniejsze Cesarstwo Niemieckiego realizowały protekcjonizm i na początku XX wieku niemiecka gospodarka prześcignęła angielską. Bzdurą jest rzekomy „dziki kapitalizm” XIX wieku. Poza powszechnym protekcjonizmem stosowanym przez Stany Zjednoczone, Anglię, Francję czy Niemcy, należy również zauważyć, że w drugiej połowie XIX wieku rola państwa w życiu społecznym wzrastała: wprowadzono powszechne, państwowe szkolnictwo, obowiązywał powszechny pobór wojskowy i organizowano opiekę społeczną. Coraz większą rolę polityczną odgrywały również związki zawodowe. Powszechne dzisiaj absolutyzowanie wolnego handlu i utożsamianie jego braku ze zniewoleniem ma się nijak do polityki gospodarczej wieku XIX. Najmniej ingerencji państwa było w Stanach Zjednoczonych, co nie zmienia faktu, że protekcjonizm odegrał fundamentalną rolę w rozwoju amerykańskiego przemysłu.
Lekcja dla współczesnej Polski
Często utożsamia się protekcjonizm z merkantylizmem, praktyką ostatecznie odrzuconą. Błędem zarówno merkantylizmu, jak i całkowicie wolnego handlu między narodami jest niedostosowanie polityki gospodarczej do poziomu rozwoju gospodarki. Friedrich List wyróżnia 3 stadia rozwoju gospodarki, w których należy stosować odpowiednią politykę handlową. Początkowym stadium jest „barbarzyństwo”. Narody barbarzyńskie powinny stosować wolny handel, ponieważ produkty przemysłowe, których sami nie są w stanie wytwarzać, podniosą ich poziom cywilizacyjny. W zamian za te produkty będą z reguły pozbywać się swoich surowców i plonów, ale wobec braku przemysłu i tak nie zostałyby one wykorzystane. Kolejny etap następuje, gdy poziom cywilizacyjny takiego narodu staje się wystarczająco wysoki, aby stworzył on własny przemysł. Konieczne jest, aby w takim narodzie istniała grupa ludzi odpowiednio wykształconych oraz przedsiębiorczych. Należy stopniowo wprowadzać cła, aby własne produkty mogły konkurować z obcymi. Jeśli cła te miałyby być zbyt wysokie, oznacza to, że naród nie jest jeszcze gotowy na stworzenie własnego przemysłu. Gdy w końcu przemysł rozwinie się do poziomu konkurencyjnego, należy stopniowo obniżać cła, aby zapobiec lenistwu wskutek braku konkurencji oraz aby umożliwić eksport.
Wygląda na to, że w obecnych czasach Polska znajduje się w stadium, które wymaga wprowadzenia ceł. Mamy wykształcone kadry oraz obywateli gotowych do tworzenia przedsiębiorstw. Niestety dobrowolnie oddaliśmy Unii Europejskiej skuteczne narzędzie ochrony własnego przemysłu, jakim jest polityka celna. Zakazane jest również faworyzowanie polskich firm w państwowych przetargach. Zamiast realizować własne interesy gospodarcze, realizujemy teorię wolnorynkową. Ruch Narodowy dąży do zmiany formy UE na taką, w której suwerenne państwa same decydowałyby o swojej polityce gospo-darczej. Niektóre państwa Europy Zachodniej, Niemcy w szczególności, osiągnęły już końcową fazę rozwoju gospodarki. Przemysł niemiecki jest jednym
najbardziej rozwiniętych na świecie i wolny handel jest w ich gospodarczym interesie. Dzięki niemu łatwo znajdują rynek zbytu dla swoich produktów oraz utrudniają rozwinięcie się przemysłu w krajach mniej rozwiniętych. Niemcy są obecnie głównym partnerem handlowym Polski. Większą część zarówno importu i eksportu stanowią produkty przemysłowe. Od lat 90-tych coraz częściej eksportujemy produkty przetworzone, zamiast surowców. Sprawy idą w dobrym kierunku, ale należy wziąć pod uwagę, że wielu towarów, które sprzedajemy, nie produkują firmy należące do Polaków, np. części samochodowe. Przemysł chemiczny jest jedną z branż, która mogłaby rozwinąć się w Polsce, ale trudno jej konkurować z produktami niemieckimi. Import/eksport polsko-niemiecki dla polskiej gospodarki stanowi około 25% całego handlu z zagranicą, podczas gdy dla Niemców jest to jedynie 3–4%.
Podobnie przedstawiały się te stosunki w II RP. Aby nie powtórzyć wojny celnej z okresu międzywojennego (rozpoczętej przez Niemców, którzy mieli w niej zdecydowanie mniej do stracenia) należy dążyć do uniezależnienia się od niemieckiego handlu, który jest potencjalnym batem w ręce naszych sąsiadów. Powinniśmy szukać nowych rynków dla polskiego eksportu oraz nowych źródeł towarów, które obecnie importujemy z Niemiec. Z tymi działaniami nie musimy czekać do rozpadu lub zmiany formy Unii Europejskiej. Gdyby kiedyś udało się Polakom prowadzić własną politykę celną, powinniśmy wprowadzać cła na konkretne towary, których produkcja w Polsce nie wymaga ogromnych nakładów finansowych. Ograniczone fundusze to główny problem przy tworzeniu jakiegokolwiek przemysłu w naszym kraju, szczególnie biorąc pod uwagę, że 65% banków w Polsce opiera się na obcym kapitale (25% z nich na niemieckim). Oczywistym jest, że cła to broń obosieczna, nakładając je należy liczyć się z konsekwencjami w stosunkach międzynarodowych. Jednak czy liberalny handel, który Polakom utrudnia stworzenia własnego przemysłu i skazuje na rolę taniej siły roboczej, nie jest bronią obosieczną? W polityce międzynarodowej praktycznie na każdym posunięciu ktoś traci, a ktoś inny zyskuje. Im większa jest próba wzmocnienia się, z reguły kosztem czyjegoś interesu, tym większe jest niebezpieczeństwo represji. Sztuka chłodnego realizowania narodowych interesów polega na balansowaniu między jednym a drugim. Nauki wyniesione z lektury dzieł Friedricha Lista mogą być w tym balansowaniu bardzo pomocne.
Szymon Adamik
Artykuł ukazał się w 14 numerze kwartalnika ,,Polityka Narodowa” (Jesień, 2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.