Tuż przed wojną Melchior Wańkowicz ukończył książkę „Sztafeta”. Opisał w niej osiągnięcia gospodarcze Polski międzywojennej, nawiązując do wcześniejszych sukcesów polityki gospodarczej Tyzenhausa, Staszica i Druckiego-Lubeckiego. Paradoksalnie, ta polska sztafeta gospodarcza była mimo wszystko kontynuowana w okresie komunizmu przez polskich ludzi przemysłu. Urwała się natomiast w momencie powstania formalnie niepodległej Polski. W takich czasach warto wrócić do lektury „Sztafety” i podjąć tematy z nią związane.
Być albo nie być
Państwo i jego władze są po to, aby zapewnić obywatelom maksimum szeroko rozumianego dobrobytu w zakresie, w którym sami nie potrafią tego zrealizować. Fundamentem dobrobytu jest gospodarka. Jeżeli władze nie chcą się przyczyniać do jej rozwoju, powstaje pytanie – po co są one wybierane?
Gospodarka rynkowa to dziś system ogólnie uznany i realizowany. Jednak same mechanizmy rynkowe nie wystarczają, by osiągnąć pełnię możliwości. Co więcej, pozbawione odpowiednich regulacji, okazały się groźne (monopolizacja, kryzysy). Wiodące państwa europejskie stosowały politykę gospodarczą od początków epoki nowożytnej. Stosują ją do dzisiaj, często za fasadą liberalizmu gospodarczego.
Jeżeli władze traktują serio slogany skrajnego liberalizmu i rezygnują z prowadzenia polityki gospodarczej, w praktyce oddają gospodarkę kraju obcemu kapitałowi, realizując cudze interesy. Co więcej, czynią ją wręcz przedmiotem polityki gospodarczej innych państw, zwłaszcza jeżeli wyprzedają banki, które są takiej polityki najlepszym narzędziem.
Władze takie są grupą ludzi realizujących własne interesy poprzez wysokie uposażenia i korupcję, która staje się formą realizowania obcej polityki gospodarczej. Zatem realizują one jednocześnie swoje i cudze interesy kosztem interesów społeczeństwa, które je wybiera. Przekształcają tym samym demokrację w farsę.