sobota, 12 października 2013

Kraksa polskiego pochodu gospodarczego



Tuż przed wojną Melchior Wańkowicz ukończył książkę „Sztafeta”. Opisał w niej osiągnięcia gospodarcze Polski międzywojennej, nawiązując do wcześniejszych sukcesów polityki gospodarczej Tyzenhausa, Staszica i Druckiego-Lubeckiego. Paradoksalnie, ta polska sztafeta gospodarcza była mimo wszystko kontynuowana w okresie komunizmu przez polskich ludzi przemysłu. Urwała się natomiast w momencie powstania formalnie niepodległej Polski. W takich czasach warto wrócić do lektury „Sztafety” i podjąć tematy z nią związane.

 

Być albo nie być


Państwo i jego władze są po to, aby zapewnić obywatelom maksimum szeroko rozumianego dobrobytu w zakresie, w którym sami nie potrafią tego zrealizować. Fundamentem dobrobytu jest gospodarka. Jeżeli władze nie chcą się przyczyniać do jej rozwoju, powstaje pytanie – po co są one wybierane?
Gospodarka rynkowa to dziś system ogólnie uznany i realizowany. Jednak same mechanizmy rynkowe nie wystarczają, by osiągnąć pełnię możliwości. Co więcej, pozbawione odpowiednich regulacji, okazały się groźne (monopolizacja, kryzysy). Wiodące państwa europejskie stosowały politykę gospodarczą od początków epoki nowożytnej. Stosują ją do dzisiaj, często za fasadą liberalizmu gospodarczego.
Jeżeli władze traktują serio slogany skrajnego liberalizmu i rezygnują z prowadzenia polityki gospodarczej, w praktyce oddają gospodarkę kraju obcemu kapitałowi, realizując cudze interesy. Co więcej, czynią ją wręcz przedmiotem polityki gospodarczej innych państw, zwłaszcza jeżeli wyprzedają banki, które są takiej polityki najlepszym narzędziem.
Władze takie są grupą ludzi realizujących własne interesy poprzez wysokie uposażenia i korupcję, która staje się formą realizowania obcej polityki gospodarczej. Zatem realizują one jednocześnie swoje i cudze interesy kosztem interesów społeczeństwa, które je wybiera. Przekształcają tym samym demokrację w farsę.

Neoliberalizm – lekiem na całe zło?


Poprzednio zwróciłem uwagę na fakt, iż pewne neoliberalne „reformy strukturalne”, czy też rozwiązania legislacyjne, wcale nie są zalecane w celu „zwiększenia zasilania” rynku, do czego oryginalnie powinna dążyć ekonomia neoklasyczna. Ich przyjęcie może służyć bardzo konkretnym interesom, dlatego zawsze przy ich ocenie zalecana jest dalekowzroczność. Sztandarowym przykładem jest polityka deregulacji, która pozwoliła prywatnym firmom oraz inwestorom rozszerzenie swoich działań na obszar tzw. służby publicznej. Zjawisko to określa się mianem „rent seeking” – „pogoń za zyskiem”.

Odnosząc się do powyższego zjawiska neoliberałowie tłumaczą, że: „usługi publiczne rządu są nieefektywne, słabej jakości i obarczone wysokimi kosztami. Dlatego działaniem jak najbardziej właściwym jest przeniesienie tych usług do sektora prywatnego, aby były bardziej efektywne”.
Owszem, wprowadźmy globalnych akcjonariuszy do szpitali, wówczas ich dyrektorzy będą zobowiązani do wypracowania zysku. Jak szpital może osiągnąć zysk? Jak każda inna firma: minimalizując koszty (w tym przypadku koszty leczenia) i maksymalizując dochody (leczyć tylko te choroby, które są dobrze wyceniane przez NFZ). A z drugiej strony, jakże komfortowa jest sytuacja inwestorów – państwo gwarantuje sprzedaż ich usług. Zysk jest gwarantowany! Dalej, całkowicie sprywatyzujmy straż pożarną, policję, szkoły… Inwestorzy zagraniczni tylko czekają  na taką gratkę. W obszarze usług publicznych zbyt jest pewny. Płatnik też pewny – budżet państwa. A wielkość wypracowanego zysku właściwie zależy głównie od skali wprowadzanych oszczędności. Owszem, można zaoszczędzić poprawiając organizację danej instytucji. Jednak tylko do pewnego stopnia, potem oszczędności odbijają się na poziomie świadczenia usług. A wypracowany zysk wypływa z kraju do globalnych akcjonariuszy… Czyli opieka zdrowotna coraz gorsza i kraj coraz biedniejszy.

Raport o współczesnym kryzysie ekonomicznym w Polsce: początek historii kryzysu

Chcąc zrozumieć przeobrażenia ekonomiczne w Polsce (a także w pozostałych krajach postkomunistycznych), nie wystarczy wyzwolić się z płytkich schematów ekonomii neoliberalnej. Trzeba ponadto sięgnąć do historii gospodarczej.

Ekonomia neoliberalna całkowicie – wręcz demonstracyjnie - zerwała z analizą rzeczywistych procesów społeczno-ekonomicznych pod wątpliwym hasłem uniwersalizmu. Innymi słowy, nie daje ona żadnej szansy przejścia od arbitralnych twierdzeń teoretycznych do argumentacji opartej na znajomości faktów historycznych. W ten sposób powstała przepaść między dominującą ekonomią a historią gospodarczą, która „ujawnia” fakty i zdarzenia kwestionujące rzekomo naukowe twierdzenia doktryny neoliberalnej.

Jednym z takich faktów jest ten, że przeobrażenia ekonomiczne w Polsce zostały zaprogramowane i wcielone w życie z zewnątrz, nie tylko bez poszanowania interesów społecznych i ekonomicznych polskiego społeczeństwa, lecz wręcz przeciwko tym interesom. W proces zmian, obejmujących początkowo strukturę władzy politycznej oraz demontaż dotychczasowych organizacji gospodarczych, a następnie wprowadzenie liberalnych rozwiązań do gospodarki socjalistycznej (sic!), zaangażowane były wpływowe ośrodki polityczne, intelektualne, finansowe i wywiadowcze Stanów Zjednoczonych. Fakt ten jest ogólnie znany, natomiast niezwykle skromnie prezentuje się jego dokumentacja, a także analiza.