Norwegia to jeden z nielicznych krajów, który po odkryciu bogatych źródeł ropy naftowej i gazu ziemnego nie zaczął mieć poważnych problemów gospodarczych. Dlaczego tak się stało, opisuje Paul Cleary w książce „Trillion Dollar Baby: How Norway Beat the Oil Giants and Won a Lasting Fortune”
Norwegia w latach 60. XX wieku nie należała do państw biednych, miała jeden z najwyższych poziomów PKB per capita w Europie. Ta pozycja wzrosła jeszcze, gdy w 1969 r. odkryto tam olbrzymie złoża ropy.
Oczywiście ktoś mógłby zapytać, co to za sztuka zbudować jeszcze bogatsze państwo, gdy się de facto wykopuje pieniądze z ziemi (albo tak jak w przypadku Norwegii z dna morza)? Otóż jest to sztuka ze względu na tzw. chorobę holenderską, czyli wiele negatywnych skutków odkrycia bogatych złóż surowców naturalnych dla gospodarki kraju (nazwę ukuł brytyjski tygodnik „The Economist” opisując w 1977 r. negatywne konsekwencje odkrycia złóż gazu ziemnego w Holandii w 1969 r.).
