niedziela, 13 września 2015

Azjatyckie tygrysy - wolny rynek czy państwo?

Doświadczenia azjatyckich tygrysów są ciekawym przypadkiem historii drugiej połowy XX wieku, gdy kraje zacofane gospodarczo, wręcz z epoki kamiennej, stały się światowymi potęgami. Gdy przyłączyły do nich Chiny, zaczęto nazywać 21. stulecie – wiekiem Azji. Jakie były mechanizmy tego rozwoju możemy prześledzić dzięki książce Joe Studwella „How Asia Works”.

Sukces regionu Azji północno-wschodniej miał trzy etapy.

1. Kraje te wprowadziły reformy rolnictwa, prywatyzując je i osiągając wysoką wydajność dzięki drobnej prywatnej własności. To był pierwszy krok do sukcesu.

2. Drugim krokiem – najważniejszym - był nacisk na uprzemysłowienie. Japonia, Tajwan, Korea Płd. Chiny stosowały strategię skoncentrowaną na rozwoju eksportu. Chroniły swoje rozwijające się gałęzie (infant industries) poprzez taryfy importowe, regulacje a także zamówienia publiczne. Ten etap zaczynał się od budowy hutnictwa i przemysłu metalowego, jako fundamentów przemysłu. Tak Japonia od 1954 jak i Chiny od 1992 r powtórzyły drogę ogromnego rozwoju produkcji stali. (Drugim kluczowym metalem jest miedź – Chiny zużywają 40% światowej konsumpcji.)



Polityka przemysłowa jest kluczowa - pozwala na handel na rynkach światowych, niezbędny dla szybkiego rozwoju gospodarczego, na dostarczenie dużej ilości mało wymagających technicznie miejsc pracy, i na rozwijanie technologii. A ochrona rozwijanych przemysłów pozwala najszybciej przechodzić w górę łańcucha wartości. Istotna jest także własność przemysłu, gdyż hale montażowe szeroko stawiane w Azji Południowej, pozostawiają technologię w rękach globalnych zachodnich korporacji i nie generują rozwoju gospodarczego. Po ich zamknięciu pozostaje zdewastowany rynek pracy i nic więcej.

Oczywiście państwo nie powinno samo robić wszystkiego, ważny jest sektor prywatny, o ile oczywiście jest szansa na jego rozwój. Jednak rządy muszą użyć swojej władzy, by skierować prywatnych przedsiębiorców w kierunku, dającym perspektywy rozwoju.

To zupełnie inna strategia niż ta, którą zalecają Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy i rozwinięte kraje Zachodu, czyli wolny rynek (laissez-faire) – nakazujący otwierać rynki na międzynarodową konkurencję – tak w towarach jak i usługach, szczególnie finansowych. Konsensus waszyngtoński zaleca tę receptę bez względu na poziom rozwoju krajów, stosując metodę one-size-fits-all.

Oczywiście konkurencja w Azji była ważna, ale zupełnie inaczej o niej myślano – przedsiębiorstwa rozwijające się konkurowały w eksporcie - na rynkach światowych. Były wspierane przez państwo tanimi kredytami. Jeśli radziły sobie – znaczy to, że były konkurencyjne, choć trzeba zaznaczyć, że nie wymagano tego od samego początku ich ekspansji. Te, które dłużej sobie nie radziły, odcinano od wsparcia, co dobrze widać na przykładzie Korei Płd.

Historycznie patrząc – nie jest to żadna nowość, a jedynie powtórzenie modeli rozwoju Wielkiej Brytanii z czasów imperium, Niemiec z XIX opierających się na ideach Friedricha Lista, Japonii ery Meiji czy w końcu Stanów Zjednoczonych z XIX i XX wieku. Wszystkie te kraje jakby zapomniały o własnej historii i promują model, w którym same nie mogłyby się rozwinąć. W ten sposób odpychają drabinę, po której weszły na szczyt gospodarki światowej i dobrobytu społeczeństw, by ich następcy nie mogli z niej skorzystać.




3. Trzecim krokiem było zorganizowanie sektora finansowego tak, aby wspierał dwa pierwsze kroki. Kontrola kapitału i jego pomocnicza (a nie samodzielna) rola w procesie industrializacji - przez kierowanie go do rozwojowych sektorów i niskie oprocentowanie kredytów. Wysokie azjatyckie zasoby oszczędności zostały skoncentrowane na sektorach, które najszybciej można opanować technologicznie, mogły być podstawą eksportu i rozwoju bardziej skomplikowanych dziedzin. To właśnie silny związek sektora finansowego z rozwojem rolnictwa i przemysłu był podstawą sukcesu gospodarek Azji północno-wschodniej.

Azjatyckie tygrysy nie były atrakcyjne dla inwestorów finansowych, gdyż preferowały dostarczanie kapitału na rozwój rolnictwa, potem przemysłu – przede wszystkim technologii. To nie było otoczenie dla anglosaskiego modelu rynków finansowych. Pomysły oferowane im w rodzaju finansowania konsumpcji, rozwoju małej przedsiębiorczości czy mikro pożyczek prowadzić mogły do sytuacji, gdy biedni ludzie sprzedają innym biednym produkty zachodnich gospodarek. To nie jest ścieżka rozwoju i dobrobytu, a utrwalania biedy.

Azja południowa (w odróżnieniu od północnej) zrobiła właśnie ten błąd, że za radą instytucji finansowych weszła w model anglosaskich rynków kapitałowych (np. wczesna deregulacja banków na Filipinach), zanim zbudowano przemysł, zreformowano rolnictwo. Pomimo tego, że ma ona lepsze warunki naturalne, a nawet wyższą stopę oszczędności od krajów północnych - a więc więcej kapitału inwestycyjnego – nie miała jednak strategii rozwojowej i jej rozwój jest znacznie słabszy. Stąd takie kraje jak Filipiny, Tajlandia, Indonezja mimo szybkiego początkowo rozwoju stoją dziś znacznie niżej od Japonii, Tajwanu, Korei Płd. czy rozwijających się Chin. Filipiny pół wieku wcześniej były dwa razy bogatsze niż Korea Płd, dzisiaj są 7-krotnie uboższe. To efekt zupełnie przeciwstawnych ścieżek rozwojowych.

Kraj, jeśli chce osiągnąć wysoki poziom gospodarki i dobrobytu potrzebuje jednego modelu gospodarki, by się rozwijać. Boryka się on bowiem z brakiem kapitału ludzkiego, przemysłu, potencjału technologicznego i musi zbudować potencjał do globalnej konkurencji. To wymaga inwestycji, ich finansowania, czyli interwencji państwa, grającego wtedy zarówno ochroną gospodarki jak i konkurencją. I zupełnie innego modelu rozwojowego, by zwiększyć efektywność rozwiniętej już gospodarki i piąć się w górę po łańcuchu wartości dodanej. To wymaga mniej protekcjonizmu, więcej konkurencji i dopiero wtedy spekulacyjny kapitał może zadziałać skutecznie dla osiągnięcia większej wydajności i dochodowości. Tej polityki nie można stosować na etapie rozwoju, czego dobrym przykładem jest Korea, która nie skorzystała z takich właśnie zaleceń MFW, ignorując je, idąc własną ścieżką rozwoju.

Autor pokazuje, że rozwój to sprawa polityki i strategii, a nie rynków, co w dzisiejszym globalnym otoczeniu jest to trudną do wykonania strategią. Dlatego autor posuwa się do prowokacyjnej tezy: „biedne kraje mogą stać się bogate tylko kłamiąc” - publicznie wspierając „ekonomię wolnorynkową”, mającą potężnych sponsorów, a rzeczywiście prowadząc „interwencjonistyczną politykę, nastawioną głównie na bogacenie się”.

Andrzej Szczęśniak

Zródło: http://www.szczesniak.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.