sobota, 4 października 2014

Kłamstwa polskiego liberalizmu

foto: en.wikipedia.org
W mediach mętnego nurtu podchwycono temat liberalizmu. Związane jest to z dostaniem się Kongresu Nowej Prawicy do Parlamentu Europejskiego w wyniku wyborów oraz do Sejmu w wyniku przejścia do KNP jednego z parlamentarzystów.

KNP głosi poglądy liberalne. Jej lider, Janusz Korwin-Mikke - trzeba to przyznać - jako charyzmatyczny przywódca bardzo zręcznie operuje wieloma hasłami. Są one jednak mieszanką kilku sfer, w wyniku czego wychodzi populizm i fałszywe twierdzenia. Kto zaś nie uzna "dogmatów" liberalizmu, ten jest heretykiem, tzn. lewakiem, socjalistą i/lub komunistą.

Chciałbym omówić trzy bardzo popularne hasła rzucane przez liberałów, które nie miały, nie mają i zapewne nigdy nie będą mieć poparcia w rzeczywistości.



1. Bogactwo wyznacznikiem pracowitości


Wśród zwolenników KNP panuje święte przekonanie, że w państwie liberalnym gospodarczo znacząca większość (jeśli nie wszyscy!) uczciwie i ciężko pracująca będzie żyła w bogactwie i dostatku, zaś cierpiącymi biedę będą tylko lenie. Jest to utopia.

W liberalizmie rola państwa jest poważnie ograniczona. Ostatecznie doprowadzi to do sytuacji, gdzie zarówno pracodawca z pracownikiem będzie mógł zawierać umowy o dowolnie brzmiących ustaleniach, jak i dwóch przedsiębiorców między sobą. Pojawi się sytuacja, gdzie umowy będą bardzo skomplikowane, ponieważ trzeba będzie ubezpieczyć się na przeróżne okoliczności. W gąszczu kruczków prawnych nie trudno o wciśnięcie krótkiego zapisu będącego bardzo niekorzystnym dla jednej ze stron. Idealnym przykładem może być sprawa popularnego serwisu pobieraczek.pl. Liberał nie będzie potępiał właściciela, ponieważ ten udostępnił regulamin potencjalnemu użytkownikowi. Jeśli ten z kolei regulamin zaakceptował, zobowiązany jest płacić niezależnie od tego nawet, czy usługa, za dostęp do której płaci, działa. Jeśli taką ewentualność bowiem przewidziała umowa, to przedsiębiorca nie zrobił niczego złego.

Dzięki przeróżnym zapisom oraz łapówkarstwu - które będzie istnieć w każdym systemie, z czym chyba nikt polemizować o zdrowych zmysłach nie będzie - osoba mająca więcej kapitału zdominuje osoby z branży o kapitale mniejszym. Zarówno poprzez zdolności finansowe jak i przeszkody oraz niekorzystne warunki umów, które podeśle konkurencji.

Wiele machlojek może być także przy okazji przeróżnych transakcji. Nikogo nie będzie obchodziło, że reklama czy ustne ustalenia były inne. Bowiem skoro podpisałeś umowę, na której znajdowało się coś, czego miało tam nie być, to jest to twój problem. W końcu podpis świadczy o tym, że to zaakceptowałeś.

Tak oto bogactwo nie będzie wyznacznikiem pracowitości, ale przebiegłości i zasięgu wpływów. W dzisiejszych czasach idealnym przykładem są państwa afrykańskie. W wielu z nich istnieje duża swoboda gospodarcza. Mimo tego podmioty zagraniczne - które nie są niczym skrępowane - podbijają rynek tych państw. Zaś murzyńska ludność, która ciężko pracuje (mam na myśli zarówno tych cywilizowanych w miastach jak i dzikie plemiona), żyje nieraz w nędzy.



2. Wolny rynek sprawi, że pracownicy będą bogaci


To jest puste hasło, podobnie jak we wszystkich ideologiach wyrosłych na rewolucji francuskiej. Przytoczyłem przykład z czasów współczesnych, spójrzmy więc na pewien okres historii: rewolucję przemysłową. Nikt nie zaprzeczy, że panował wtedy ucisk. Pracujący nieraz po kilkanaście godzin pracownicy otrzymywali żałośnie niskie wynagrodzenia.

Oczywiście nie zamierzam tutaj popierać socjalistów, którzy niosą bezrefleksyjnie na swych sztandarach obrazy XIX-wiecznego ucisku grożąc, że dokładnie taka sytuacja powróci. Bowiem w obecnym świecie jest to praktycznie niemożliwe. W państwach cywilizowanych nie powrócą czasy, w których robotnik będzie pracował 14 godzin za kawałek chleba, trochę wody i pieniądze na miejsce w noclegowni.

Jednak liberalizm nie sprawi też, że nie będzie się pracowników traktować przedmiotowo. Idealnym przykładem współczesności jest sprawa koreańskiej firmy produkcyjnej w Strzelcu Opolskim, która to miała wprowadzić pewien karygodny "system motywacyjny". Polega on na tym, że w przypadku reklamacji od klienta firmy pracownicy nie otrzymają urlopu, o którym przecież mowa w ich umowie. Jeśli zaś reklamacji nie będzie, otrzymają... puszkę coli (sic!).

Człowiek w powyższym przykładzie jest traktowany przedmiotowo i zbiorowo. Bowiem pracownik, który dobrze wykonywał swoją pracę zostanie ukarany przez pracodawcę z powodu błędu kogoś innego. Gdyby nie znienawidzona przez liberałów Inspekcja Kontroli Pracy, która zapowiedziała kontrolę we wspomnianej firmie, prawdopodobnie proceder trwałby dalej.



3. Liberalizm jest zgodny z nauczaniem Kościoła


Na początku wspomniałem, że liberalni ideolodzy swe hasła tworzą nieraz z mieszania pojęć. Powyższe hasło jest wynikiem – świadomego lub nie – pomieszania pojęć. Katolicka Nauka Społeczna bowiem mówi, że nie liberalizm, ale kapitalizm jest ustrojem, w którym chrześcijanin może funkcjonować pod warunkiem przestrzegania chrześcijańskich zasad. Jednocześnie KNS wyklucza socjalizm jako ustrój w swych założeniach niezgodny z Pismem Świętym oraz prawem naturalnym.

W tym momencie liberałowie mogą być zmieszani. Dlaczego? Otóż powodem jest używanie przez nich słów "liberalizm" i "kapitalizm" jako synonimów. Dla ideologów z KNP wszystko, co nie jest liberalizmem jest socjalizmem. Wszelka ingerencja państwa w sprawy społeczne jest dla nich złamaniem zasad kapitalizmu.

Jednak to, że liberalni ideolodzy coś uważają za prawdę, nie oznacza, że prawdą faktycznie jest. Wielu z nich bowiem nie słyszało zapewne o zasadzie pomocniczości, która powstała właśnie jako odpowiedź na panujący w XIX wieku liberalizm oraz rosnące widmo socjalizmu.



Zasada pomocniczości


Liberałowie mylą ideę państwa pomocniczego z państwem opiekuńczym. To drugie bowiem zakłada, że państwo powinno cały czas ingerować w jak najwięcej dziedzin życia człowieka oraz społeczeństwa. Państwo opiekuńcze powinno zajmować się wychowaniem dzieci, powinno regulować stosunki międzyludzkie, zaś gospodarka powinna być kontrolowana przez państwo. Własność prywatna w takim państwie jest w najlepszym przypadku tolerowana, bowiem na prowadzenie własnych działalności, stowarzyszeń i wszelkich innych instytucji potrzebna jest zgoda państwa.

Zasada pomocniczości jest daleka od tego. W swym aspekcie negatywnym zajmuje się obroną własności i podziału kompetencji. Mówi ona, że należy szanować autonomię społeczności pośrednich, jak na przykład: rodzina, społeczność lokalna, samorząd etc. Państwo w założeniu stara się być w lekkim oddaleniu, by pozostawić pole kreatywności ludziom. Mamy więc stopniową decentralizację. Inaczej mówiąc, zasada pomocniczości w aspekcie negatywnym zakłada, że jeśli wszystko działa dobrze w sytuacji, gdy społeczność sama coś zorganizowała, państwo powinno zostawić to, jak jest.

Gdyby zasada pomocniczości była do tego ograniczona, liberałowie mieliby rację. Jest jednak aspekt pozytywny tej zasady. I tutaj pojawia się możliwość zalecanej przez Kościół ingerencji. W skrócie brzmi ona: "pomóc, jeśli proszą o pomoc". Ma to być tzw. pomoc dla samopomocy. Obrazowo przedstawić to można w ten sposób, by nie dawać człowiekowi ryb, tylko nauczyć go łowić. Ewentualnie w przypadku problemów z nauką dać mu jedną lub dwie ryby. Gdy już się nauczy – zostawić go.

Innym przykładem może być powódź, która zniszczyła kilka wsi. Większe podmioty powinny przyjść mieszkańcom z pomocą. Należy zwrócić uwagę, że Kościół nie nakazuje, by koniecznie było to państwo, ale wspólnota, która jest najbliżej. KNS zwraca uwagę, że mniejsze podmioty są szybsze, skuteczniejsze i lepiej wiedzą, czego potrzeba. W przypadku powodzi, chociażby zanim rząd cokolwiek ustali i zrobi (teoretycznie zakładamy, że zrobi), wielu mieszkańców może umrzeć z zimna, chorób i niedożywienia.

Kościół zwraca także uwagę na pułapkę socjalną, czyli uzależnienie się od pomocy państwowej. Niezależnie czy jest to z powodu nieporadności, lenistwa czy wygodnictwa człowieka – zjawisko to należy zwalczać.



Kończąc i porządkując


Trzy wymienione przeze mnie błędy liberalizmu są istotnymi kwestiami. Perspektywa powszechnego bogactwa może uwieść miliony, podobnie jak inne ideologie wyrosłe na rewolucji. Jednak należy pamiętać, że liberalizm nie oferuje pieniędzy za ciężką pracę – bogactwo zdobędzie ten, kto będzie sprawniej manewrował między przepisami i zapisami w umowach.

Hasła o dobrobycie pracowników są utopijnym obrazem niepopartym zarówno przez historię jak i teraźniejszość. Zaś hasła o poparciu Kościoła dla liberalizmu są następstwem logicznego błędu, jakim jest utożsamianie tego systemu z ustrojem kapitalistycznym. Ten bowiem zawiera w sobie wiele propozycji systemowych, jednak ideolodzy liberalizmu próbują – coraz skuteczniej – zawłaszczyć sobie to pojęcie tylko dla siebie.

Kościół zaś już od końca XIX wieku wiele spraw uporządkował, część zaś przewidział. Należy pamiętać, że Kościół katolicki daleki jest od popierania czerwonych pomysłów. W związku z tym hasła liberałów rzucane w kierunku zwolenników zasady pomocniczości mówiące o "lewactwie" są niczym więcej jak tylko bełkotem nieuków i ideologów.


Dominik Cwikła

Za: http://narodowcy.net/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.