czwartek, 16 października 2014

Brakuje polskich gigantów

W produkcji jabłek jesteśmy liderem światowym, a co czwarta pieczarka spożywana w Europie również została wyprodukowana w Polsce. Mamy dobrych producentów okien oraz kosmetyków. To jednak ciągle za mało, aby polska gospodarka liczyła się w skali globalnej. Krajowe firmy razem z fundacją ,,Pomyśl o Przyszłości” przestrzegają, że przez znikomą liczbę przedsiębiorstw o międzynarodowym zasięgu wszyscy Polacy zarabiają znacznie mniej niż na Zachodzie. I walczą o to, by Polacy poznali powody, przez które ich portfele świecą pustkami.


 W ogonie Europy


Na 5 mln mieszkańców Polski przypada zaledwie kilkanaście firm o zasięgu globalnym. Natomiast w Szwajcarii, gdzie średnie miesięczne wynagrodzenie sięga niemal 30 tys. euro, takich międzynarodowych gigantów jest aż 5 tys. Polska jest pod tym względem w ogonie Europy. Wyprzedza jedynie Rumunię i Bułgarię. Z analizy danych statystycznych Eurostatu wynika, że o wysokości naszych wynagrodzeń nie decyduje liczba firm prowadzących działalność gospodarczą w danym kraju, ale ich wielkość i zakres działalności. – Warto wiedzieć, że firma globalna posiada trzystopniowe dodawanie wartości. To po pierwsze centrum zarządzania, które zawsze pozostaje w kraju pochodzenia firmy globalnej; po drugie zakłady produkcyjne zlokalizowane w krajach, gdzie są ku temu sprzyjające warunki, takie jak ulgi podatkowe, tania siła robocza, dostęp do surowców czy duży rynek, ale ważne są także centra dystrybucyjne w krajach, gdzie istnieje zapotrzebowanie na ich produkty – mówi Ryszard Florek, właściciel firmy Fakro, który wspólnie z kilkunastoma innymi dużymi firmami zdecydował się walczyć o lepsze zarobki Polaków.

Florek tłumaczy, że w centrach zarządzania zlokalizowane są specjalistyczne dobrze płatne miejsca pracy dla ludzi wykształconych, zajmujących się tworzeniem nowych rozwiązań i produktów (dział badań i rozwoju), nadzorem technologicznym i jakościowym, zarządzaniem produkcją, finansami, controllingiem, dystrybucją, marketingiem oraz IT. Wartość tej pracy zawarta jest w cenie produktu, którą płaci klient (tzw. koszty korporacyjne ), kupując importowany lub jedynie zmontowany w swoim kraju produkt. Wartość ta może wynosić od 5 do 30 proc. ceny jednostkowej produktu. – W ten sposób pracownicy z centrum zarządzania firm globalnych eksportują za granicę, do swoich firm produkcyjnych i dystrybucyjnych, swoją pracę i wiedzę w postaci wyżej wymienionych usług, a do ich rodzimego kraju napływają za to pieniądze. To z kolei sprzyja pojawieniu się przestrzeni gospodarczej dla biznesu wtórnego, który na danym rynku o te pieniądze między sobą konkuruje – wyjaśnia  Ryszard Florek.

Rodzime firmy globalne są też dostawcami zleceń dla małych firm i średnich podmiotów, które z nimi kooperują. Można przyjąć, że firmy globalne, oprócz tych miejsc pracy, które generują we własnych oddziałach, drugie tyle tworzą u swoich dostawców.
W Polsce ilość rodzimych firm globalnych jest niewielka. Z kolei zagraniczni inwestorzy często kooperują z podmiotami z własnych krajów. W konsekwencji ilość zleceń dla małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce jest ograniczona i wraz z globalizacją stale się zmniejsza. Dlatego też warunkiem rozwoju MSP (małych i średnich przedsiębiorstw) w naszym kraju jest rozwój polskich dużych firm globalnych i związana z tym poprawa konkurencyjności Polski w Unii Europejskiej i na świecie. Polskie firmy globalne, sprzedając wytworzone przez siebie dobra i usługi za granicę, powodują, że do Polski napływa kapitał, który stwarza przestrzeń do powstawania małych i średnich przedsiębiorstw, które zaspokoją potrzeby lokalnego społeczeństwa. Trzeba również podkreślić, że wartość dodana w produkcie zaprojektowanym i wytworzonym w Polsce przez rodzimą firmę jest większa niż w produkcie jedynie zmontowanym w Polsce przez zagraniczny koncern. – Warto zwrócić uwagę na fakt, że charakter, wymagania i konkurencja w wielu branżach powodują, że trwała działalność międzynarodowa może być prowadzona tylko i wyłącznie przez firmy globalne, które posiadają wystarczająco duży efekt skali i siłę marki. Dzięki czemu mogą bezpośrednio docierać do końcowego konsumenta.
Jeżeli nasza wspólnota narodowa nie będzie posiadała własnych firm globalnych, to automatycznie niektóre branże staną się dla niej niedostępne – dodaje Florek.


Nie wiedzą, co polskie


W krajach rozwiniętych gospodarczo firmy z grupy biznesu podstawowego (firmy międzynarodowe) korzystają z ulg podatkowych, mają łatwiejszy dostęp do terenów inwestycyjnych oraz infrastruktury niezbędnej do prowadzenia działalności gospodarczej.
Rządy krajów rodzimych roztaczają nad nimi szczególną opiekę, wspierając ich rozwój, zarówno na terenie własnego państwa, jak i poza jego granicami. Wszystko dlatego, że ten rodzaj biznesu może skutecznie dokonywać gospodarczego podboju międzynarodowego rynku, z pożytkiem dla własnego kraju. Jak zaznacza Ryszard Florek, należy pamiętać o tym, że ekspansja firm rodzimych na międzynarodowe rynki zaczyna się w ich własnym kraju.

Firmy najpierw muszą na własnym rynku zdobyć doświadczenie, zarobić środki, uzyskać efekt skali, a dopiero potem mogą prowadzić skuteczną i trwałą działalność międzynarodową i stopniowo przekształcać się w firmę globalną. Okazuje się, że nawet jeśli zagraniczni konsumenci cenią polskie produkty, to nie zawsze wiedzą o ich pochodzeniu, bo część naszych producentów ukrywa, gdzie wyprodukowano towar. Jak wynika z badania GFK Polonia, nie zawsze też sami polscy konsumenci wiedzą, jakie marki są polskie. Przykładem jest firma E. Wedel – przedsiębiorstwo ze 160 letnią tradycją, działające w Polsce, jednak od 1991 r. zarządzane przez zagranicznych właścicieli. Tymczasem marka ta jest postrzegana przez prawie 60 proc. badanych jako zdecydowanie polska. Podobnie jest z Fiatem, prawie połowa badanych uznała go za polską markę. Dla odmiany również połowa Polaków postrzega firmę odzieżową Reserved jako zdecydowanie zagraniczną, a jest ona w całości polską marką.

Bywa też, że to partnerzy biznesowi polskich firm ukrywają, że powstały one nad Wisłą. – Ci którzy kupują polskie produkty, proszą polskich dostawców o to, żeby marka, która się pojawia, była marką europejską. Ponieważ wydaje im się, że polskie produkty na ich rynkach nie są postrzegane dobrze – wyjaśnia Polskiemu Radiu Małgorzata Starczewska – Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan. – Dlatego przedsiębiorcy powinni zacząć wywierać nacisk na swoich partnerów biznesowych, aby część produktów, które sprzedają poza granicę, jednak ,,szyldować” marką polską, swoją własna marką, marką polskiego przedsiębiorstwa – zachęca Starczewska – Krzysztoszek.

Działanie w tym kierunku musi połączyć zarówno przedsiębiorców, jak i administrację, ponieważ inaczej nie uda się osiągnąć sukcesu. – Rządowe służby, które funkcjonują poza granicami Polski w ambasadach, w przedstawicielstwach handlowych powinny mieć spójną koncepcję, którą na wszystkich rynkach, na których jesteśmy już obecni i tam, gdzie dopiero chcemy być obecni – muszą gospodarczo promować. Czyli propagować Polskę, markę firmy, markę produktu, który dzięki temu będzie na danym rynku coraz bardziej rozpoznawalny jako produkt polski – tłumaczy Starczewska – Krzysztoszek. Wówczas konsumenci na rynkach zagranicznych dostrzegają np. polską żywność, a jest to najlepszy przykład tego, że silna promocja polskich produktów może odnieść ogromny sukces. – Można było wykorzystać te doświadczenia, które sprawiły, że polskie produkty żywnościowe są sprzedawane przeważnie pod polską marką i kojarzone z najlepszą jakością, z naturalnością oraz z czymś, czego konsumenci na rynkach zewnętrznych poszukują i chcą kupować – ocenia ekspertka z Konfederacji Lewiatan.

Wykreowanie silnej marki ma ogromne znaczenie, ponieważ będzie pozwalało budować duże przedsiębiorstwa, rozpoznawalne na świecie. Takie, które będą sprzedawały produkty pod własną marką, ale budowaną na tym, że to jest polskie, innowacyjne i po konkurencyjnej cenie. Eksperci są zgodni: nie uda nam się zbudować globalnych przedsiębiorstw i nie uda nam się być gospodarką, która liczy się na rynku światowym, jeśli będziemy wstydzić się naszego pochodzenia.


Edyta Hołdyńska




Źródło: Uważam Rze NR 10 (156)/2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.