czwartek, 28 sierpnia 2014

Jabłka Biedy


Embargo na sprzedaż polskich jabłek do Rosji przypomniało, że jesteśmy największym na świecie ich eksporterem. Co w tym złego, że produkujemy dużo jabłek? Otóż problem polega na tym, że nie wszystkie rodzaje działalności są równie dobre z punktu widzenia bogacenia się państwa i rolnictwo należy właśnie do tych ,,złych’’. Występują w nim bowiem malejące korzyści ze skali prowadzonej działalności (tzn. im więcej produkujemy, tym produktywność z hektara jest mniejsza). 
Prof. Erik S.Reinert w książce ,,How Rich Couintries Got Rich and why Poor Stay Poor’’(,,Jak wzbogaciły się zamożne kraje i dlaczego biedne ciągle są biedne’’) opisuje, jak na początku lat 60. plantacje bananów w Ameryce Środkowej zaatakował grzyb, który jednak oszczędził owoce z Ekwadoru. Wydawałoby się, że to świetna okazja, by zwiększyć produkcję i się wzbogacić. I tak właśnie postąpiono w Ekwadorze. Od 1962 r. do 1966 r. kraj ten zwiększył obszar przeznaczony pod uprawę bananów o 75 proc. W efekcie produktywność z hektara spadła z 19 ton do12 ton. Dlaczego? Dlatego, że w rolnictwie najpierw korzysta się z najbardziej żyznych gleb, potem stopniowo tych coraz mniej wydajnych. W efekcie im więcej produkujemy, tym mniej zarabiamy(w przeliczeniu na hektar). 


Najciekawsze jest to, że w przemyśle ma miejsce dokładna odwrotność sytuacji w rolnictwie, czyli rosnące korzyści ze skali prowadzonej działalności, tzn. im więcej produkujemy, tym więcej zarabiamy. A zatem w wyniku otwarcia na międzynarodową konkurencję polskiej gospodarki po 1989 r. zlikwidowany został np. polski przemysł samochodowy (na czym bardzo skorzystały zachodnie koncerny motoryzacyjne, które od razu wypełniły lukę), w którym mieliśmy rosnące korzyści ze skali prowadzonej działalności, a wyspecjalizowaliśmy się w produkcji nieprzetworzonych owoców, w której to działalności mamy malejące korzyści.

Co ciekawe, teorie ekonomiczne, które uzasadniają otwarcie naszej gospodarki na międzynarodową konkurencję (przede wszystkim teoria przewag komparatywnych Davida Ricardo), nic nie mówią o korzyściach ze skali prowadzonej działalności (zakładają, dla uproszczenia, że ich nie ma). Zgodnie z nimi, jeżeli w wyniku wyroku wolnego rynku Niemcy będą produkować BMW, ople i volkswageny, a my jabłka, to wszyscy na tym skorzystamy.

Otwarcie gospodarki na międzynarodową konkuręncję doradzili nam amerykańscy eksperci.
To samo Amerykanie sugerowali Japończykom po zakończeniu II wojny światowej. Jednak tam odpowiedź była zupełnie inna. W 1955 r. USA i Japonia prowadziły pierwsze po 1945 r. negocjacje odnośnie umowy handlowej między tymi krajami. Przewodniczący amerykańskiej delegacji, C.Thayer White, powiedział delegacji japońskiej , by rząd Japonii radykalnie zmniejszył cła na samochody importowane z USA, argumentując, że USA są największym i najbardziej efektywnym ich producentem na świecie, a ich import będzie także w interesie Japończyków, którzy będą się mogli wyspecjalizować (zgodnie z teorią Davida Ricardo) w innej działalności, w takiej, w której oni mają tzw. przewagę komparatywną.

Tymczasem japoński negocjator – Kenichi Otabe – odpowiedział, że gdyby się trzymać teorii Davida Ricardo, to Japończycy powinni się wyspecjalizować w łowieniu tuńczyka (bo w tej działalności mieli wówczas tzw. przewagę komparatywną), a taki podział pracy nie ma i nie będzie miał miejsca, ponieważ rządy – w tym rząd Japonii – świadomą polityką (m.in. ceł ochronnych) wspomagają budowę takich przemysłów, które prowadzą kraj do bogactwa.

W efekcie dziś Japonia dwa i pół raza tyle aut co USA, głównie na eksport, podczas gdy amerykański przemysł motoryzacyjny bankrutuje. Japończycy, mając do wyboru specjalizację w samochodach lub specjalizację w tuńczyku, wybrali samochody. My, mając do wyboru samochody i jabłka, wybraliśmy jabłka. Zamiast stać się druga Japonią, staliśmy się europejskim odpowiednikiem Republiki Bananowej, czyli Republiką Jabłkową.

                                                                                                                             Aleksander Piński

                                                                                                     Uważam Rze, NR 9(155)/2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.