wtorek, 29 kwietnia 2014

Strategia smoka


Dlaczego Chiny zdołały zbudować prężny przemysł wysokich technologii, a Polska nie, choć jest od nich dwukrotnie bogatsza?

Polska światowym liderem w eksporcie jabłek oraz Chińczycy wylądowali na Księżycu – te dwa tytuły informacji prasowych z ostatnich tygodni pokazują, jaka przepaść dzieli gospodarki Chin i Polski. Podczas gdy naszą specjalnością za granicą jest produkcja nisko przetworzonej żywności, chińska firma Lenovo jest największym na świecie producentem komputerów osobistych. Dzięki mądrej polityce gospodarczej Chiny w eksporcie zaawansowanych technologicznie produktów dorównują krajom trzykrotnie od nich bogatszym.
  
Inwestycje w badania i rozwój

Lenovo które powstało w 1984 r. za pieniądze(25 tys. USD) chińskiej Państwowej Akademii Nauk (do dzisiaj ma pośrednio udziały w firmie), nie jest przypadkiem, ale częścią przemyślanej strategii stworzenia z Chin światowej potęgi gospodarczej. Chińczycy rozumieją, że bogactwo bierze się z posiadania dużej liczby krajowych, konkurencyjnych globalnie firm produkujących zaawansowane technologicznie produkty (jeżeli coś wymaga specjalistycznego know – how, trudno to skopiować, a wówczas konkurencja na rynku jest niewielka i można dobrze na tym zarobić). Z tego powodu Chiny przeznaczają na badania i rozwój nawet więcej niż niektóre najbogatsze kraje świata. Na przykład w 2012 r. wydały na ten cel 1,97 proc. PKB – więcej niż Francja (1,9 proc. ), Kanada (1,8 proc.), Wielka Brytania (1,7 proc.), Australia (1,7 proc.), Holandia (1,6 proc.), czy Norwegia ( 1,6 proc.).

 
,,Chiny przeznaczają na badania i rozwój ponad dwa razy więcej niż Polska, a nawet więcej niż niektóre najbogatsze państwa świata’’

To także ponad dwa razy więcej niż Polska (0,9 proc. PKB), choć jesteśmy na razie dwa razy bogatszym krajem niż Chiny i powinno być tam łatwiej wygospodarować środki. Właśnie dlatego najszybszy komputer świata – Tianhe-2, zbudowany przez 1300 naukowców i kosztujący 390 mln USD – znajduje się na Uniwersytecie Sun Jat – sena w Kantonie w Południowych Chinach, Instytut Genetyczny w Pekinie to największa na świecie placówka sekwencjonująca DNA, a chińska armia – jak podaje amerykański think tank World Security Institute – dorównała amerykańskiej pod względem możliwości obserwowania kosmosu w czasie rzeczywistym. Powstaje pytanie: dlaczego Chiny, będąc tak biednym (PKB na obywatela 9,23 tys. USD), choć bardzo szybko bogacącym się krajem, są w stanie produkować zaawansowane technologicznie towary, a znacznie bogatsza Polska (PKB na obywatela 22,2 tys. USD) nie?

Ochrona rodzimych firm


Chiński model przechodzenia od socjalizmu do kapitalizmu był dokładnym przeciwieństwem polskiego. W naszym kraju przeprowadzono tzw. terapię szokową, która sprowadzała się do jak najszybszego wystawienia rodzimych firm na zagraniczną konkurencję. W Chinach stosowano metodę stopniowego zmieniania systemu, dbając o budowę silnych krajowych przedsiębiorstw.

Jak podaje polskie Lobby Przemysłowe w raporcie z 2012r., po 1989r. uległo w Polsce likwidacji 40 – 50 proc. zakładów przemysłowych zbudowanych w okresie PRL. Co istotne, najwięcej miejsc pracy zlikwidowano w przemyśle elektronicznym (43,2 tys.). Elektronika w Polsce utraciła 55 proc. majątku istniejącego w 1988r., podczas gdy średnio w przemyśle strata wynosiła 12,1 proc. 

Zdaniem autorów raportu jest to zjawisko bez precedensu we współczesnej Europie. Nawet jeżeli w niektórych krajach dochodziło do dezindustrializacji, dotyczyła ona głównie tradycyjnych gałęzi przemysłu ciężkiego, a nie sektorów najbardziej nowoczesnych, tak jak w Polsce. Co ciekawe, przemysł elektroniczny zajmuje w Polsce trzecie miejsce pod względem wzrostu produkcji w latach 1989-2009 (o 902 proc. ), jednak cały ten wzrost wynika z relatywnie prostych prac polegających na montowaniu w całość gotowych importowanych elementów dla zagranicznych firm. Zamieniliśmy więc własny przemysł, na pewno nie najnowocześniejszy na świecie i wymagający inwestycji, ale zaawansowany technologicznie i zatrudniający wielu inżynierów, na pracę dokręcaczy śrubek w zachodnich koncernach.

Chiny dopiero w 2001 r., 23 lata po rozpoczęciu reform, kiedy miały już silny i zreformowany przemysł, wstąpiły do Światowe Organizacji Handlu (World Trade Organization), która zabrania pomagania krajowym przedsiębiorstwom (Polska wstąpiła do niej w 1995 r., ledwo 6 lat po rozpoczęciu reform). Ale nawet wówczas chińskie władze nie zostawiły swoich firm bez pomocy. Do dzisiaj bowiem nie zdecydowały się na uwolnienie kursu juana i sztucznie zaniżają go o ok. 25 proc., co sprawia, że o tyle tańsze są chińskie towary za granicą i o tyle droższy jest import (Polska częściowo upłynniła złotego w 1995 r., a całkowicie w 1999r. i zasadniczo nie ingeruje w jego kurs).
  
Zdobywanie technologii

 Aż do początku lat 90. rynek chiński był także chroniony przez szereg barier celnych i pozacelnych. Chińczycy stworzyli też specjalne strefy ekonomiczne, do których zagraniczne firmy mogły sprowadzać bez cła maszyny i surowce potrzebne do produkcji, jednak wszystko, co tam wyprodukowano, musiało pójść na eksport (by nie konkurowało w kraju z produktami chińskich firm, które nie były jeszcze przygotowane na konkurencję). Co więcej, najczęściej warunkiem uruchomienia zakładu w Chinach było stworzenie joint venture z chińskim partnerem i zamawianie części u chińskich podwykonawców. Na przykład w wypadku produkcji samochodów wymagano, by przez trzy lata 70 proc. części pochodziło od chińskich dostawców. To zmuszało zagraniczne firmy do ścisłej współpracy z chińskimi kooperantami i pilnowania, by ich produkcja spełniała zachodnie normy jakości (w ten sposób Chińczycy pozyskiwali technologię i know-how).

Jak pisze Eamonn Fingleton w książce ,,In the  Jaws of the Dragon’’(W paszczy smoka), amerykańskie firmy często godziły się płacić za pracę chińskiego robotnika kilkakrotnie więcej od zwyczajowej stawki, przy czym różnica była zabierana przez chińskiego partnera w joint venture. Gordon Fairclough z ,,The Wall Street Journal’’ sugerował w 2007 r., że dotyczyło to nawet amerykańskiego potentata motoryzacyjnego General Mootors. W efekcie jego chiński partner, Shanghai Automotive Industry Corporation, z którym GM przez dekadę produkował w Chinachbuicki, rozpoczął produkcję własnych aut, korzystając z kapitału i know-how amerykańskiej firmy.

Również Boeing i Airbus musiały przekazać swoje kluczowe technologie chińskim firmom, dzięki czemu Chiny zamierzają do 2020r. wyprodukować własny samolot pasażerski, konkurencyjny wobec amerykańskiego i europejskiego. Integralną częścią chińskiej strategii szybkiego awansu technologicznego jest pozorowanie starań w celu ochrony własności intelektualnej, tak by chińskie firmy bez obawy przed karami mogły kopiować zachodnie rozwiązania i się na nich uczyć (podobnie postępowali w XIX w. m.in. Szwajcarzy i Holendrzy, masowo przejmując bez opłat opatentowane technologie z innych krajów).

 Polskie błędy

Problem Polski polega nie tylko na tym, że popełniono dramatyczne błędy podczas transformacji ustrojowej, ale także na tym, że nadal trzymamy się kursu obranego w 1989r., choć gołym okiem widać, że podstawowy cel, jakim było dogonienie bogatych państw, nigdy nie zostanie osiągnięty (według OECD nawet w 2060 r. będziemy prawie dwa razy biedniejsi od USA oraz biedniejsi od Chin, Meksyku, Rosji i Turcji). Ignoruje się żenująco niski poziom technologiczny polskiego eksportu, brak liczących się globalnie krajowych przedsiębiorstw (pomijając kilka wyjątków), horrendalne bezrobocie (gdyby nie wyjazd 2 mln osób po wejściu do UE, przekraczałoby 20 proc.) i niskie płace (przy tym poziomie PKB, które obecnie ma Polska, płace w Korei Południowej były o 60 proc. wyższe).

Zamiast tego jak mantrę powtarza się, że jesteśmy ,,zieloną wyspą’’, bo w niektórych latach mieliśmy najwyższy wzrost w UE. To oznacza, że porównujemy się z państwami, które są bogate i zawsze rozwijają się wolniej niż kraje na dorobku, a także z innymi krajami byłego bloku wschodniego, które wybrały podobny do naszego model rozwoju.
Zapatrzenie we wzrost PKB (choć i tak w Polsce cztery razy wolniejszy niż w Chinach) i brak reakcji na inne sygnały płynące z gospodarki pod wieloma względami przypomina politykę władz krajów socjalistycznych. Na przykład po II wojnie światowej wzrost gospodarczy w państwach bloku wschodniego był szybszy niż w Europie Zachodniej. 

Jak podaje Angus Madison w pracy ,,Monitoring the World Economy, 1820-1992’’(Monitorowanie światowej gospodarki, 1820-1992), w latach 1950-1973 średni roczny wzrost PKB w krajach Europy Wschodniej wynosił 4 proc., a w Europie Zachodniej 3,8 proc. Polska w tym okresie rozwijała się w tępie 3,4 proc. rocznie, a więc szybciej niż Wielka Brytania (2,1 proc.), USA (2,4 proc.) , Australia (2,4 proc.), Kanada (2,9 proc.), Szwecja (3,1 proc.), Szwajcaria (3,1 proc.),  Dania (3,1 proc.) i Norwegia (3,2 proc.). Socjalistyczna Bułgaria z tempem  wzrostu 5,2 proc. rocznie biła wszystkie kraje Europy Zachodniej, w tym Niemcy (5 proc.).

,,W przeciwieństwie do Polski, która szybko wystawiła rodzime firmy na zagraniczną konkurencję, Chiny zadbały najpierw o budowę silnych krajowych przedsiębiorstw’’

 

Roewe to marka luksusowych limuzyn produkowanych przez Shanghai Automotive Industry Corporation na bazie technologii kupionych od upadłego GM Rover

Źródło: ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK/EAST NEWS
 
Gdyby więc tylko na podstawie wzrostu gospodarczego oceniać pierwsze 24 lata PRL i pierwsze 24 lata III RP (średni wzrost PKB od zmiany ustroju to u nas ok. 4 proc.), okazałoby się, że PRL przyniosła większy wzrost standardu życia niż III RP (w latach 1947 – 1950 PKB Polski wzrosło o 76 proc., produkcja przemysłowa i rolnicza się podwoiła). Co więcej, odbyło się to z zapewnieniem społeczeństwu większego bezpieczeństwa socjalnego, co dla wielu Polaków ma duże znaczenie. Nie oznacza to bynajmniej, że socjalizm jest lepszy od obowiązującej obecnie w Polsce wersji kapitalizmu. Pokazuje za to, że koncentrowanie się tylko na wzroście gospodarczym i ignorowanie innych sygnałów dochodzących z gospodarki jest najlepsza drogą do kryzysu. 

Taki kryzys nastąpił w PRL pod koniec lat 70., bo władze komunistyczne nie reagowały na braki towarów w sklepach czy niską jakość polskich produktów i za wszelką cenę chciały trwać przy socjalizmie. Dokładnie tak samo jak dziś władze III RP przy kursie obranym w 1989r. To pokazuje, że politycy III RP nie różnią się od polityków PRL sposobem myślenia, tylko ideologią, którą wybrali. Tymczasem historia dowodzi, że mocarstwa gospodarcze mogą zbudować tylko ludzie, którzy nie są niewolnikami żadnej ideologii, potrafią za to samodzielnie myśleć, analizować, wyciągać wnioski i uczyć się na błędach, a nie przy nich trwać.


Pragmatyczni Chińczycy

Deng Xiaoping, architekt chińskich reform gospodarczych, z dystansem podchodził do zaleceń zachodnich ekspertów i nigdy nie pozwoliłby amerykańskiemu profesorowi przygotować programu reform dla Chin (głównym autorem polskich reform był akademik z USA Jeffrey Sachs). W 1985 r. Deng powiedział prezydentowi Ghany Jerry’emu Rawlingsowi: ,,Nie kopiujcie naszego modelu. Jeżeli z naszych doświadczeń można wyciągnąć jakiś wniosek, to taki, że politykę gospodarczą trzeba dopasować do specyfiki kraju’’.Chińscy liderzy przeprowadzali swego rodzaju eksperymenty gospodarcze i patrzyli, jaki będzie efekt. Jeżeli nie spełniał ich oczekiwań, szukali innych rozwiązań. 

Jak pisze Dani Rodrik w książce ,,Jedna ekonomia, wiele recept’’, około połowy regulacji w Chinach aż do połowy lat 80. miało eksperymentalny charakter. Na przykład dużym problemem dla chińskich władz było sprawienie, by farmerzy produkowali więcej żywności w sytuacji , gdy ceny i ilość towarów były ustalane centralnie. Rolnicy byli zorganizowani w komuny i nie wolno im było niczego sprzedać na wolnym rynku. Żywność zabierana farmerom była następnie sprzedawana po niskich cenach pracownikom w miastach. 

Farmerzy nie mieli więc żadnej motywacji, by zwiększyć produkcję. W takiej sytuacji zachodni ekonomiści zalecaliby zlikwidowanie kontroli cen, racjonowania towarów i pozwolenie rynkowi, by zadziałał, ale wówczas pracownicy w miastach nie mieliby dostępu do taniej żywności, a rząd pozbawiłby się ważnego żródła finansowania. Pojawiłyby się masy niezadowolonej ludności w miastach i rząd musiałby zacząć drukować pieniądze, co doprowadziłoby do wysokiej inflacji. Aby do tego nie dopuścić, wprowadzono wolny rynek, nie likwidując centralnego planowania. Farmerzy po dostarczeniu obowiązkowych dostaw żywności państwu mogli sprzedawać nadwyżkę na wolnym rynku. W efekcie państwo nadal miało dochody, mieszkańcy miasta tanią żywność, inflacja była pod kontrolą, a produkcja rolnicza zaczęła gwałtownie rosnąć, co zapoczątkowało pierwszą fazę silnego wzrostu gospodarczego.

Innym przykładem chińskiego pragmatyzmu było podejście do prywatyzacji. Partia komunistyczna wykluczyła ją ze względów ideologicznych. Zamiast tego zaczęły się intensywnie rozwijać tzw. przedsiębiorstwa komunalne (należące do samorządów). Lokalnym politykom zależało na ich sukcesie, bo zarobione przez nie pieniądze trafiały do samorządowego budżetu. Dlatego chronili je przed partyjnymi bossami. W ramach tych przedsiębiorstw mogli robić interesy lokalni chińscy przedsiębiorcy. Była to dla nich lepsza droga rozwoju niż zakładanie firmy i liczenie na to, że w razie konfliktu z władzą sady staną po ich stronie.

Tymczasem w Polsce nie ma praktycznie nikogo, kto by rozumiał, skąd się biorą problemy gospodarcze naszego kraju. Często za najważniejszą barierę w bogaceniu się Polaków uznaje się biurokrację. Ale w rankingu ,,Dong Business 2014’’ Chiny znajdują się na 96. miejscu na świecie (na 189 państw) pod względem łatwości prowadzenia biznesu, a Polska na 45. Znacznie wyprzedzamy Chiny, jeśli chodzi o łatwość zakładania firm, uzyskiwania pozwoleń na budowę, stopień ochrony inwestorów czy łatwość płacenia podatków. Gdyby to było kluczowe dla wzrostu gospodarczego, to Chiny w ciągu ostatnich 30 lat nie rozwijałyby się w średnim rocznym tempie 9,8 proc. (co oczywiście nie oznacza, że nie należy w Polsce ułatwiać życia przedsiębiorcom).

Inni wskazują, że w Polsce jest za mało wolności gospodarczej. Tymczasem z mierzącego to rankingu Heritage Foundation można wyciągnąć podobne wnioski jak z zestawienia ,,Doin Business’’. Chiny znajdują się na 136 miejscu na świecie (na 177 państwa), Polska na 57. pozycji. Zresztą prof. Jeffrey Sachs w książce ,,Koniec z nędzą’’ przytacza wyliczenia dowodzące, że nie ma żadnej zależności miedzy osiąganym przez kraj wzrostem gospodarczym a panującym w nim wolnością gospodarczą (kalkulacji dokonano na podstawie danych z lat 1995 – 2003).


Tianhe-2, najszybszy komputer świata, znajduje się na Uniwersytecie Sun Jat-sena w Kantonie
 Źródło: Corbis/FotoChannels

 
Skąd czerpać wzorce?


Gdzie zatem szukać wiedzy o tym, jak budować gospodarcze mocarstwo? Oprócz eksperymentów gospodarczych warto podpatrywać te nieliczne duże kraje (inaczej prowadzi się politykę gospodarczą w małych krajach, bo ze względu na brak korzyści skali trudno tam rozwijać przemysł), które po II wojnie światowej zdołały dogonić bogate państwa, mają niskie bezrobocie i wysokie płace. W zasadzie udało się to tylko Japonii, Korei Południowej i Tajwanowi, przy czym te dwa ostatnie kraje wzorowały się na Japonii.


,,Polscy politycy ciągle zdają się hołdować zasadzie, że najlepsza polityką przemysłową jest jej brak’’


Japońscy eksperci gospodarczy od lat 80. mieli również silny wpływ na chińskie planowanie gospodarcze, o czym piszą Sebastian Heilmann i Lea Shih, naukowcy z Uniwersytetu w Trewirze, w pracy ,,Rise of the Industrial Policy in China 1978 – 2012’’ (Polityka przemysłowa w Chinach w latach 1978 – 2012), powołując się na wywiady z chińskimi politykami wysokiej rangi. W 1987 r. powstał Instytut Ekonomi Przemysłowej (IEP) Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, który ściśle współpracuje z Państwową Komisją Planowania. Założyciel IEP – Ma Hong – wielokrotnie bywał w Japonii podpatrywał politykę przemysłową tego kraju.

Innym z ojców inspirowanej japońskim przykładem chińskiej polityki gospodarczej jest prof. Yang Zhi z Renmin University (część jego rodziny pochodzi zresztą z Japonii). W 1985 r. opublikował on książkę ,,Introduction to Industrial Economics’’ (Wprowadzenie do ekonomii przemysłowej), która do dziś jest najważniejszym żródłem wiedzy z tej dziedziny dla chińskich studentów ekonomii. Tymczasem polskie podejście do prowadzenia polityki przemysłowej zostało sformułowane przez Tadeusza Syryjczyka, pierwszego ministra przemysłu w III RP, który stwierdził, że ,,najlepszą polityką przemysłową jest jej brak’’.
A zatem wiedzy, jak zbudować gospodarcze mocarstwo, nie brakuje, tylko żaden polityk w Polsce nie chce jej wykorzystać. Dopóki to się nie zmieni, dopóty będziemy klepać biedę.


Aleksander Piński


 Za: Uważam Rze 
NR 2(148)/2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.