środa, 2 kwietnia 2014

Protekcjonizm blagierów


,,Najbogatsze kraje świata nie chcą wolnego handlu''


Prawie każdy liczący się polityk z najbogatszych krajów świata kłamie w sprawie wolnego handlu. Oficjalnie chcą, by wymiana towarowa miedzy krajami odbywała się bez przeszkód. Tymczasem – jak podaje organizacja Global Trade Alert – w ostatnim roku podjęto trzy razy więcej działań protekcjonistycznych niż ułatwiających handel. Swoje gospodarki najbardziej chroni Unia Europejska, ale USA niewiele jej ustępują.
Laureat Nagrody Nobla z ekonomi Paul Krugman przyznał, że w USA nikogo nie obchodzi teoria przewag komparatywnych Davida Ricardo, której uczy się każdego studenta ekonomii i na którą powołują się zwolennicy wolnego handlu argumentując, że na otwarciu granic zyskują obie strony. Jego zdaniem wśród polityków, biznesmenów i wpływowych intelektualistów panuje pogląd, iż handel to ,,quasi-militarna konkurencja.’’ Jak to ujął amerykański noblista: ,,Nie chodzi o to, że ekonomia straciła wpływ na politykę w USA, ale o to, że teorie, które są podstawą każdego podręcznika ekonomii, nigdy nie były jej częścią’’.


CIA wspiera eksporterów

Krugman wie, co mówi. Oto bowiem Daniel Berger z University of Essex, William Easterly z New York University, Nathan Nunn z Harvard University opublikował ostatnio pracę zatytułowaną ,, Comercial Imperialism? Political Influence and Trade During the Cold War’’(Komercyjny imperializm? Polityczne wpływy oraz handel podczas zimnej wojny). Naukowcy postanowili sprawdzić, jaki naprawdę mają wpływ na handel międzynarodowy amerykańskie władze. Problem polega na tym, że faktyczne decyzje zapadają w kuluarach i opinia publiczna nie ma do nich dostępu.

Akademicy poradzili sobie z tym problemem, wykorzystując ostatnio odtajnione dokumenty CIA z lat 1947-1989. Sprawdzili, jak zainstalowanie przez USA rządu w innym kraju (np. w Iranie w 1953r., w Gwatemali w 1954r. czy w Chile w 1973r.) albo wsparcie w inny sposób ludzi, którzy przejęli władzę za granicą, wpłynęło na stosunki handlowe tego kraju z USA. Ze 166 krajów, które analizowano, 51 było przedmiotem przynajmniej jednej interwencji w latach 1947- 1989. Co roku CIA podejmowała interwencje średnio w 25 krajach i trwały one przeciętnie 21 lat.

Okazało się, że takie interwencje skutkowały wzrostem państwowego importu z USA przy niezmienionych całkowitych obrotach handlowych (czyli nowe władze zamieniały zakupy z innych krajów na import z USA). Zdaniem autorów pracy to dowód na to, że polityczne wpływy USA są wykorzystywane do zwiększenia rynku dla amerykańskich produktów. A najciekawsze jest to, że największy wzrost importu z USA dotyczył produktów, w których USA nie miały tzw. przewagi komparatywnej, czyli tych które były niekonkurencyjne na rynku globalnym i trudno by je było sprzedać bez wsparcia.

Tymczasem zgodnie z teorią Davida Ricardo Amerykanie powinni byli pozwolić zbankrutować ich producentom. To nie jest zaszłość historyczna. W 2013 r. brytyjska organizacja Global Trade Alert (GTA) opublikowała raport ,,Protectionism’s Quiet Return’’(Cichy powrót protekcjonizmu). To już dwunasty raport GTA, a liczba protekcjonistycznych działań była największa, odkąd zaczęto je monitorować ( GTA stosuje szeroką definicję protekcjonizmu, obejmującą wszystkie działania, które uderzają w interesy zagranicznych firm).

Od czerwca 2012 r. do maja 2013 r. rządy na całym świecie podjęły trzy razy więcej działań protekcjonstycznych niż ułatwiających handel. Kraje z grupy G20( 19 państw najważniejszych dla światowej gospodarki i Unia Europejska) odpowiadają za 65 proc. z nich. W rankingu najbardziej protekcjonistycznych krajów świata na pierwszym miejscu znajduje się Unia Europejska (oczywiście to nie kraj, ale ze względu na wspólną politykę celną państwa UE są kwalifikowane razem). W pierwszej dziesiątce są także wszystkie duże i bogate kraje członkowskie UE: Niemcy, Wielka Brytania, Włochy, Francja. A więc w XXI w. To protekcjonizm jest standardową polityką w najbardziej rozwiniętych państwach.

  Iluzja wolnego rynku

Potwierdza to brytyjski tygodnik ,,The Economist’’. W 2012 r. na jego łamach Fred Hochberg, szef Export – Import Bank of The United States ( rzadowa agencja pomagająca amerykańskim eksporterom), oświadczył: ,,Czas pozbyć się iluzji, że istnieje czysty wolny rynek w globalnym handlu. Nasze firmy mają do czynienia z konkurentami, którzy sa chronieni i subsydiowani przez swoje rządy’’. Prof. Simon Evenett z University of St. Gallen w Szwajcarii zauważył, że Międzynarodowa Organizacja Handlu zaniża dane na temat protekcjonizmu nie tylko ze względu na przyjętą wąską definicję (cła i kwoty), ale także dlatego, że państwa nie skarżą się na protekcjonizm innych krajów, bo same go stosują. ,,Odpowiedzią wielu partnerów handlowych na nielegalne subsydia jest uzyskanie własnych subsydiów’’- zauważył szwajcarski akademik.
Wbrew pozorom wzrost protekcjonizmu nie powinien niepokoić.

Ostatnio obalono bowiem argument, iż brak swobodnego przepływu towarów prowadzi do wojny. Powszechnie stosują go zwolennicy wolnego handlu, cytując przy tym amerykańskiego ekonomistę Otto T.Malery’ego: ,,Jeżeli dobra nie będą przekraczać granic, zrobią to armie’’ ,ale początek tej teorii dał sam Immanuel Kant w ,,Eseju o wiecznym pokoju’’ z 1975 r. W 2007r. Philipe Martin  i Thierry Mayer z University of Paris oraz Mathias Thoenig z Univerity og Geneva w pracy ,,Make Trade Not War?’’(Handlować, nie wojować?) postanowili sprawdzić, czy jest ona prawdziwa.

Analiza danych z lat 1950-2000 wykazała, że dla krajów handlujących z wieloma partnerami prawdopodobieństwo wybuchu konfliktu zbrojnego było większe niż dla tych, które miały ich mniej. Zdaniem autorów pracy wynika to z tego, że w pierwszym wypadku władze kraju były mniej skłonne do ustępstw w razie nieporozumień, ponieważ wpływ partnera handlowego na całą gospodarkę był niewielki i łatwo można było go zastąpić innym. Zresztą można ten efekt zobaczyć, analizując sytuację światowej gospodarki pod koniec XIX w. I na początku XX. Wówczas relatywna swoboda handlu łączyła się z rosnącą liczbą konfliktów zbrojnych, których kulminacją była I wojna światowa.

Dlatego podawanie przykładu Unii Europejskiej jako dowodu  na prawdziwość tezy, iż wolny handel prowadzi do pokoju, bo od rozpoczęcia procesu integracji europejskiej nie było w Europie wojny, może być mylące. Tym bardziej że największe mocarstwa Europy osiągnęły już cel, dla którego w przyszłości wywoływano konflikty zbrojne: uzyskanie rynku zbytu dla własnych produktów przemysłowych. Mają go w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, a zwłaszcza w Polsce jako największym kraju regionu.


Nowy kolonializm


O tym mechanizmie pisali w 1953r. John Gallagher i Ronald Robinson w artykule ,,Free Trade Imperialism,,(Imperializm wolnego handlu). Ich zdaniem Wielka Brytania wcale nie pozbyła się swoich kolonii, tylko zmieniła ich status z formalnego na nieformalny poprzez zawarcie umów o wolnym handlu. Prof. Bernard Semmel z University of New York w książce ,,The Rise of Free Trade Imperialism. Classical Political Economy the Empire of Free Trade and Imperialism 1750 – 1850’’(Wzrost imperializmu wolnego handlu: 1750-1850) opisuje, jak to w 1846 r. w czasie debaty nad tym, czy Wielka Brytania powinna prowadzić politykę wolnego handlu, jeden z członków partii Wigów (aż do początku XX w. Była to obok konserwatystów najbardziej licząca się brytyjska partia) argumentował, że dzięki temu utrwali się przewaga przemysłu Wielkiej Brytanii, która zyska taki wpływ na kraje mniej rozwinięte, jaki obecnie ma na swoje kolonie, bez konieczności ponoszenia kosztów  związanych z zarządzaniem nimi.

Sto lat póżniej nic się w tej kwestii nie zmieniło. Syn prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta w książce z 1946 r. pod tytułem ,,As He Saw It’’(Tak jak on to widział) przytacza rozmowę, jaka odbyła się między Roosveltem a premierem Wielkiej Brytani Winstonem Churchillem: ,,Churchill przesunął się na swoim fotelu. – Umowy handlowe Imperium Brytyjskiego są... Ojciec się wtrącił :- Tak, to przez nie narody Indii i Afryki, Bliskiego i Dalekiego Wschodu są tak zacofane. Churchill poczerwieniał i przesunął się do przodu. – Panie prezydencie.(...) Umowy handlowe, które uczyniły Anglię wielką, będą kontynuowane na warunkach ustalonych przez angielskich ministrów’’.                                        

                                                                                                                              Aleksander Piński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.