sobota, 22 marca 2014

Droga dla Polski


Sukces ekonomiczny Korei Południowej to nic innego jak wynik dużego udziału państwa w kształtowaniu rodzimego przemysłu, polityki protekcjonizmu oraz skutecznych negocjacji z Waszyngtonem.

Koreański cud gospodarczy dokonał się dzięki sprzyjającej sytuacji międzynarodowej w latach 1960-1992 – w okresie dyktatury wojskowej, która charakteryzowała się polityką nastawioną na rozwój ekonomiczny. Tych warunków oczywiście nie dałoby się całkowicie przełożyć na polskie realia po 1989r., ale pewne mechanizmy można było z powodzeniem wdrożyć.
Zacznijmy od tego, że ani nie jesteśmy strategicznym partnerem dla Waszyngtonu, który udzielił Seulowi niezwykle korzystnych pożyczek, ani nie mieliśmy tak aktywnej  diaspory w USA, która mocno wspierałaby rozwój kraju – w latach 70. przekazy pieniężne od Koreańczyków pracujących w Stanach stanowiły 10 proc. PKB Korei Płd. W ostatnim półwieczu nie posiadaliśmy też polityka, który zadbałby o interesy Polaków tak jak prezydent Park  Chung-hee. Jego następcy, a w tym także jego córka, obecna pani prezydent Park Geun-hye, nigdy nie zrezygnowali z wizji silnego państwa. Tymczasem coraz więcej ekonomistów, polityków i komentatorów wskazuje na to, że bez wizji niezależnej gospodarczo Polski nie będzie możliwy taki rozwój gospodarczy, który pozwoliłby dogonić kraje Europy Zachodniej w najbliższej przyszłości. O dogonieniu Korei Południowej nie ma już nawet mowy.


Od żebraka do księcia


Położona między Chinami a Japonią Korea nie ma lepszej sytuacji geopolitycznej od Polski, a jednak radzi sobie wyśmienicie, dumnie stawiając opór sąsiadom. Była najbardziej zamkniętym na Zachód krajem Dalekiego Wschodu: przez stulecia stanowiła lenno Chin, w latach 1910-1945 była okupowana przez Japonię, następnie została podzielona na strefy wpływów Rosji i Ameryki, aż wreszcie stała się areną wojny koreańskiej lat 1950-1953 oraz terenem rozgrywek mocarstwowych Moskwy i Waszyngtonu. PKB per capita w Korei Płd. Dziesięć lat po wojnie utrzymywał się na poziomie niższym niż na Haiti czy w Etiopii. Dzisiaj PKB per capita Korei Płd. jest o 40 proc. wyższy niż Polski i niewiele niższy niż Hiszpanii. Jednak już na początku obecnego stulecia Seul okrzyknięto azjatyckim tygrysem. Jego sektor przemysłowy posługuje się najnowocześniejszymi  rozwiązaniami technologicznymi, wyprzedzając kraje zachodnie co najmniej o dwie dekady. Amerykanie z niedowierzaniem wysyłają studentów do Seulu na testy do firm elektronicznych, których ci nie są w stanie przejść ku niemałej satysfakcji i rozbawieniu Koreańczyków. Dla n ich rozpracowanie najnowszych sprzętów to drobiazg. Każdy, kto testował produkty przesyłane z siedziby Samsunga w Seulu do Warszawy, Los Angeles czy innych krajów zachodnich, świetnie wie, że są one niezwykle zaawansowane.

Początki koreańskiego cudu

Ojciec sukcesu gospodarczego znad rzeki Han, gen. Park  Chung-hee (1961-1979), to postać niejednoznaczna i problematyczna w ocenie ze względu na akty łamania praw człowieka, których dopuścił się podczas dyktatury wojskowej. Cokolwiek by mu słusznie w tej kwestii zarzucano, nikt nie ma wątpliwości, że to jemu Korea zawdzięcza cud gospodarczy. Park postanowił bowiem przeprowadzić reformy administracyjno-prawne i zabiegać o wszystkie podmioty objęte ochroną państwa, takie jak np. przemysł stalowy, maszynowy i stoczniowy. W 1963 r. ustanowił Radę Planowania Gospodarczego. Wybierała ona gałęzie przemysłu, w których koreańskie firmy miały szanse podbić zagraniczne rynki. Każdorazowo takie firmy otrzymywały kredyty na preferencyjnych warunkach, a państwo rezygnowało z importu produktów, które wytwarzały, by dać im jak największe szanse na rozwój. Na czele rady stał wicepremier.
Prezydent Park zrobił pięć prostych założeń i przez 18 lat starał się przekuwać marzenia o silnej Korei Południowej w rzeczywistość. Po nim jego następcy przejęli strategię pięciu dróg. Były to:

      -    udział rządu w kształtowaniu produkcji przemysłowej;
-         kontrola rynku przez chaebole – konglomeraty łączące interesy rządu, banków i największych koreańskich przedsiębiorstw takich jak Daewoo, LG, Samsung;
-         zakaz strajków;
-         rotacyjne promowanie wybranych strategicznych gałęzi przemysłu( do czasu aż każda z nich osiągnie silną pozycję na rynkach międzynarodowych);
-         nacisk na eksport i zamknięcie rynku na produkty zagraniczne.


W 1969r. prezydent zadecydował, że dołoży starań, by chronić tez rozwój elektroniki w Korei, a w 1970 r., że ochroni przed zagraniczną konkurencją również petrochemię i hutnictwo. Następnie dodano to tej listy produkty rolne, a w latach 70. bawełnę i tekstylia. Chodziło głównie o wspieranie przez państwo konkretnych firm, zwolnienia podatkowe dla przedsiębiorstw, wiele ułatwień w dostępie do kredytów wewnętrznych i zagranicznych. Państwo koreańskie stało się przedsiębiorcą – zarządcą, kontrolując gospodarkę w każdym detalu. Subsydiowało własny przemysł i stosowało protekcjonizm, nakładając wysokie cła importowe lub okresowo zakazując importu.
Istniały w tym czasie też takie ścieżki, które trzeba było zbudować od zera, jak np. przemysł chemiczny. Zaczęto go rozwijać wraz z przemysłem ciężkim od 1973r., kiedy zdecydowano się na zintensyfikowanie inwestycji w tej dziedzinie. W 1977r. zainwestowano również w produkcję samochodów, do których części wytwarzano niemal wyłącznie w Korei.
Ciekawym pomysłem prezydenta Parka było inwestowanie w badania naukowe i skorelowanie ich z działalnością przemysłu. W 1987 r. powołano Narodowy Fundusz Inwestycyjny, który wspierał przemysł  ciężki i chemiczny w celu wprowadzenia ich na rynki światowe. Fundusz miał też łożyć środki na tworzenie bazy naukowo-badawczej wspierającej rodzimych naukowców, by stworzyć konkurencję dla Japonii – najpierw w regionie, a póżniej na światowych rynkach.

,,Eksperci oceniają, że Polska wciąż może rozszerzyć strefy wpływów. Musi tylko wziąć przykład z tych, którym wyszło to znacznie lepiej.’’

Innowacyjność i technologie informacyjne


Po śmierci gen. Parka Seul przewartościował wiele z założeń dyktatora. Kryzys ekonomiczny wymusił też na Korei Płd. ograniczenie interwencjonizmu i otwarcie na import. Dług zagraniczny rósł adekwatnie do cen. Koreańczycy mieli już jednak zaawansowaną myśl technologiczną, sprawne ośrodki badawcze, przemysł ciężki i chemiczny w trakcie intensywnego rozwoju. Nowy prezydent – także dyktator – Chun Doo Hwan (skazany pózniej na dożywocie za masakry na ludności cywilnej) starał się wprowadzić do gremiów decyzyjnych liberałów i ekspertów wykształconych w USA. Postawili oni na innowacyjność i przemysł motoryzacyjny, starając się już wtedy konkurować z Japonią na rynkach zagranicznych. W tym czasie zaczęto długofalowo myśleć o rozwoju elektroniki. Narodowy System Podstaw Informacyjnych zatwierdzony  w 1987r. nałożył całą serię restrykcji na import zagranicznych twardych dysków i komputerów. Co roku Boston Innovation Group odnotowuje coraz wyższą pozycje Korei na mapie najbardziej innowacyjnych krajów świata. Za dwie dekady Seul widzi się w pierwszej trójce, zaraz po Stanach i Japonii. 

Koreańska fala


Korea wyszła z wielkiego kryzysu lat 1997- 1998 dzięki pomocy USA, ale głównie dzieki ogromnemu wysiłkowi narodu. Jeśli starsze pokolenie Koreańczyków nie ma dziś osobistych pamiątek, obrączek ślubnych czy pierścionków zaręczynowych, to tylko dlatego, że w czasie kryzysu ekonomicznego odpowiedzieli oni na wezwanie rządu i oddali osobistą  biżuterię w specjalnych punktach. Złote przedmioty przetopiono, co okazało się znaczącą pomocą w wyciąganiu Korei z kryzysu. Co więcej, pokazało determinację Koreańczyków, którzy mimo pół wieku dyktatury wojskowej wciąż byli w stanie zaufać rządowi.
Wiek XXI należy do koreańskiej branży elektronicznej oraz IT. Tam, gdzie niestarczało prywatnego kapitału, rząd w Seulu szybko uzupełniał te braki, nadzorując konkretne działania firm, monitorując zmiany i...promując koreańską elektronikę poza granicami państwa. Seul zajmuje dziś trzecie miejsce w produkcji pół-przewodników. Koreańskie gry wideo oraz e-literatura, a nawet e-sporty należą do światowej czołówki. Nie jest też tajemnicą, że 80proc. mieszkańców Korei Płd. Korzysta z szybkiego Internetu. Od końca lat 90. Seul mocno wspiera również promocję koreańskich zespołów muzycznych i kultury poza granicami państwa. Dziś popularne nazywamy ten fenomen koreańską falę, tzw. Hallyu.

Od analfabety do doktoratu na Yale


Sześć dekad temu co trzeci Koreańczyk był analfabetą, a dziś największą grupą obcokrajowców studiujących na najlepszych uniwersytetach USA, tzw. Ivy League, stanowią właśnie Koreańczycy. Wynegocjowali sobie preferencyjne warunki przyjęć na Harvard, Yale, Princeton. Wielu z nich wraca po studiach do ojczyzny, a rynek ich chłonie. Państwo wypracowało bowiem mnóstwo ułatwień dla obywateli powracających z zagranicy, np. zarezerwowana pulę miejsc pracy w urzędach, gdzie chętnie wykorzystuje się ich zagraniczne doświadczenie i kontakty. Tym, którzy przenoszą się do USA ze swoimi firmami IT, uciekając przed silna konkurencją chaeboli – koncernów grupujących największe przedsiębiorstwa, o silnych powiązaniach z władzą i bankami – rząd w Seulu również pomaga, licząc na długofalowe zyski z ich pracy. Już kilkanaście lat temu premier Korei Płd. Zasiadł do stołu z przedstawicielami Waszyngtonu i zażądał ulg podatkowych. W wyniku tych rozmów, oprócz Meksykanów i Kanadyjczyków, Koreańczycy są jedyną grupą narodową uprawnioną do rozliczania podatków, w tym wszystkich ulg, tak jak obywatele Stanów.

Stocznia szczecińska to tylko jeden z symboli upadku polskich przedsiębiorstw
 

Brak strategii Polski

 

W latach 70. Park postawił na silną produkcję przemysłową eksport i polepszenie sytuacji materialnej obywateli. Natomiast Polska po 1989r. postawiła na import i wyprzedanie strategicznych gałęzi gospodarki. Nie bez związku z tym faktem pozostaje to, że średnia płaca Polaka jest dziś kilkukrotnie niższa niż obywateli innych krajów europejskich, mimo, że pracuje on dłużej od Niemca, Brytyjczyka czy Francuza. Problem w tym, że pracuje mniej wydajnie w gałęziach przemysłu, które nie tworzą takiej wartości dodanej jak przemysł w Niemczech. Tymczasem Koreańczycy postawili dodatkowo na silny system bankowy o mocnych związkach z rodzimym przemysłem. Tak więc Seul trzyma banki w swoich rękach, podczas gdy banki polskie są polskie jedynie w 40 proc., a Warszawa nie ma przewagi w żadnym znaczącym sektorze, nawet w tak ważnej spółce jak EuRoPol Gaz, czyli w praktyce nie ma kontroli ani nad własnym systemem bankowym, ani nad gazociągiem jamalskim. Nie trzeba chyba specjalnie przypominać, co się stało z dużymi polskimi przedsiębiorstwami: Huta w Ostrowcu Świętokrzyskim to dziś hiszpańska firma Celsa Huta Ostrowiec, a stocznie gdyńska i szczecińska zostały początkowo sprzedane tajemniczej Quatar Investment Authority, która nigdy nie przelała pieniędzy na transakcję. Obie stocznie upadły, natomiast Stocznia Gdańska – niegdyś duma Polski i świadek historii – trafiła do rąk prywatnych ukraińskich inwestorów. W Korei politycy ponoszą odpowiedzialność osobistą za nietrafne decyzje i są z nich publicznie rozliczani, jeśli  tylko sprawą zainteresują się media. Natomiast za destrukcyjną działalność na szkodę państwa w Polsce nie odpowiada nikt, wedle starej zasady, że państwowe znaczy dla polskich przywódców mniej więcej tyle, co niczyje.
Polska nie posiada ani jednego szeroko rozpoznawalnego produktu za granicą (z wyjątkiem wódki i kiełbasy). Pod młotek idą ostatnie duże i średnie firmy. E. Wedel od dawna jest w rękach koreańsko-japońskiej grupy Lotte, a Krakus, Berlinki i Morliny należą do koncernu Shuanhui International z Hongkongu. Z krajowej produkcji nie zostało praktycznie nic. Sprzedawane są jedynie produkty regionalne, bursztyn ,szkło, bombki na choinkę, czyli mniej więcej to samo, co sprzedaje Kenia czy kraje Azji Południowo-Wschodniej. Jednym słowem, za póżno na cud. Tym bardziej, że nie widać dziś ambicji politycznych, by ten stan rzeczy zmienić. Czasem premier pojedzie do Afryki i sprzeda kilka traktorów, a prezydent do Korei Płd. i porozmawia o dyrdymałach. I tu widoczna jest kolejna różnica w zachowaniu elit przywódczych obu państw. Premier Korei Południowej aktywnie angażuje się w promowanie gospodarki, osobiście rozmawia z zagranicznymi inwestorami, uprzedza rozmowy firm, negocjuje coraz to lepsze warunki dla diaspory koreańskiej w USA. Co w tym czasie robi polski premier? Oświadcza publicznie obywatelom, że ,,nie jest biurem podróży’’.

Sprzedajmy wszystko, co mamy

W przeciwieństwie do Korei Polska popełniła wiele błędów. Przede wszystkim przestała produkować, a skupiła się na imporcie. Nie myślano przyszłościowo, tylko założono, zgodnie z sugestiami zagranicznych doradców, m.in. Jeffreya Sachsa, profesora z Harvardu, iż prywatyzacja poprzez szybką sprzedaż zagranicznym inwestorom jest najlepszym rozwiązaniem po upadku komunizmu.
Na koniec na usta ciśnie się pytanie, czy Warszawa nie mogłaby mieć podobnej strategii jak Seul. Szansa jest w młodym pokoleniu, które szuka dla siebie i dla Polski nowych dróg. Do zrobienia mamy dużo. Przykładowo w dziedzinie patentów nasz kraj znajduje się na szarym końcu, a myśl intelektualna wielu świetnych polskich akademików jest niedoceniona. Oni sami nie wyrobili w sobie myślenia patentowego, nie mają w sobie ambicji, by konkurować z najlepszymi naukowcami. Z drugiej strony kiełkują dziedziny, w których Polska zaczyna się wybijać, np. gry komputerowe czy produkcja luksusowych jachtów. Eksperci oceniają, że Warszawa wciąż może rozszerzyć strefy wpływów na wiele innych pól. Musiałaby jednak wziąć przykład z tych, którym w tej dziedzinie wyszło znacznie lepiej, np. z Korei Płd. Wymagałoby to, pisząc w dużym uproszczeniu, spójnej polityki gospodarczej, podatkowej oraz reformy rynku pracy. Państwo musiałoby wspierać (zamiast dusić w zarodku, zrównując obywateli ze złodziejami) rodzimy przemysł, małe i średnie przedsiębiorstwa, generując wiele ułatwień dla biznesmenów, postawić na polską innowacyjność poprzez zwiększone nakłady państwa na badania naukowe.

                                                                                                         Kinga Dygulska-Jamro

Autorka jest pracownikiem Centrum
Badań nad Koreą Uniwersytetu
Kalifornijskiego w Los Angeles

Za: W Sieci (Nr 5 (61) 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.