Sukces ekonomiczny Korei Południowej to nic innego jak
wynik dużego udziału państwa w kształtowaniu rodzimego przemysłu, polityki
protekcjonizmu oraz skutecznych negocjacji z Waszyngtonem.
Koreański cud gospodarczy dokonał się dzięki sprzyjającej
sytuacji międzynarodowej w latach 1960-1992 – w okresie dyktatury wojskowej,
która charakteryzowała się polityką nastawioną na rozwój ekonomiczny. Tych
warunków oczywiście nie dałoby się całkowicie przełożyć na polskie realia po
1989r., ale pewne mechanizmy można było z powodzeniem wdrożyć.
Zacznijmy od tego, że ani nie jesteśmy strategicznym
partnerem dla Waszyngtonu, który udzielił Seulowi niezwykle korzystnych
pożyczek, ani nie mieliśmy tak aktywnej
diaspory w USA, która mocno wspierałaby rozwój kraju – w latach 70.
przekazy pieniężne od Koreańczyków pracujących w Stanach stanowiły 10 proc. PKB
Korei Płd. W ostatnim półwieczu nie posiadaliśmy też polityka, który zadbałby o
interesy Polaków tak jak prezydent Park
Chung-hee. Jego następcy, a w tym także jego córka, obecna pani
prezydent Park Geun-hye, nigdy nie zrezygnowali z wizji silnego państwa.
Tymczasem coraz więcej ekonomistów, polityków i komentatorów wskazuje na to, że
bez wizji niezależnej gospodarczo Polski nie będzie możliwy taki rozwój
gospodarczy, który pozwoliłby dogonić kraje Europy Zachodniej w najbliższej
przyszłości. O dogonieniu Korei Południowej nie ma już nawet mowy.